Archiwum Polityki

Co mówi mumia

W laboratorium w Pizie naukowiec-detektyw odkrywa tajemnice rodu Medyceuszy: co jedli i na co umarli. Włoski paleopatolog Gino Fornaciari mówi, że świętego Antoniego Padewskiego i papieża Grzegorza VII zna na wylot. Ale nie z portretów, lecz z ich kości.

Znany bardziej w ośrodkach naukowych w Stanach Zjednoczonych niż w swojej ojczyźnie profesor Fornaciari bez wątpienia zasługuje na tytuł lekarza rodzinnego. W najbliższych miesiącach przebada liczące kilkaset lat szczątki czterdziestu dziewięciu osób z najsłynniejszej rodziny Florencji, z której wywodzili się papieże, królowie i władcy miasta. Chce dowiedzieć się, jak żyli i na co chorowali Medyceusze, najwięksi potentaci finansowi Europy XV w., czy to prawda, że – jak głosi legenda – prawie wszyscy cierpieli na podagrę, jakiej byli postury, w jakich butach chodzili i jak o siebie dbali? Dlaczego ostatni męski przedstawiciel linii Giangastone był tak straszliwie otyły i kto umarł na gruźlicę? Odpowiedzi na te pytania, twierdzi 58-letni wykładowca historii medycyny, można znaleźć poddając szkielety i mumie badaniom toksykologicznym, radiologicznym i endoskopijnym. Trudno było mu przekonać do tego pomysłu kustosza florenckiej Kaplicy Medyceuszy, gdzie znajdują się grobowce najznamienitszych przedstawicieli rodu. Profesor obiecał nie dotykać najstarszych nagrobków dłuta Michała Anioła. Trzydzieści sześć trumien zostanie otwartych po raz pierwszy, szczątki z trzynastu pozostałych badano już, oczywiście w granicach możliwości ówczesnych zdobyczy medycyny, w 1948 r. Latem, po zakończeniu dokładnych badań, prowadzonych także przy użyciu rezonansu magnetycznego, profesor ogłosi, jakie były zwyczaje higieniczne i żywieniowe oraz przyczyny śmierci słynnych Medyceuszy, między innymi ostatniej członkini rodu Anny Marii Ludwiki, która przekazała zbiory Galerii Uffizi ludowi miasta. Koszt całego przedsięwzięcia oszacowano na 400 tys. euro, a sfinansują je uniwersytety we Florencji i Pizie, a także uczelnie z Nowego Jorku i Minnesoty. Profesor wciąż liczy na kolejne dotacje i sponsorów, choć zdaje sobie sprawę, że nie ma zbyt wielu entuzjastów tego typu pracy detektywistyczno-naukowej.

Polityka 24.2004 (2456) z dnia 12.06.2004; Społeczeństwo; s. 103
Reklama