Archiwum Polityki

Coś z życia

Dzielnicowy poszedł w teren

Nieoczekiwany finał mają zamieszki na chorzowskim stadionie sprzed miesiąca. Szalikowcy Ruchu Chorzów i ŁKS Łódź, po krótkim wzajemnym mordobiciu, rzucili się wówczas na interweniujących policjantów. Po zamieszkach do aresztu trafiło 49 pseudokibiców, a na zwolnienia lekarskie i do szpitali poszło 46 policjantów. Chuliganów odsądzono od czci i wiary, jak zwykle padły gromkie zapewnienia, że wreszcie coś trzeba z nimi zrobić – i wszystko by przycichło, gdyby na taśmach z zamieszek nie dostrzeżono, że wśród chorzowskich kiboli prym wiedzie aspirant Jacek M., dzielnicowy z Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. Zatrzymani wcześniej chuligani mówili, że był on jednym z organizatorów zadymy. Aspirant został zawieszony, prokuratura postawiła mu zarzut udziału w bójce, ale nie wyklucza, że dojdzie jeszcze paragraf o czynnej napaści na policjantów. Kompromitujący fakt ujawnił na konferencji szef śląskiej policji gen. Kazimierz Szwajcowski. Sam aspirant przyznaje, że jest zapalonym kibicem Ruchu. Broni się tym, że on tylko chciał zaprowadzić wśród tych z Łodzi porządek, ale wszystko wymknęło się spod kontroli. Całe szczęście, że tym razem nie pomylono amunicji.

J.D.

Polityka 24.2004 (2456) z dnia 12.06.2004; Fusy plusy i minusy; s. 108
Reklama