Archiwum Polityki

Nie potrzebuję sponsora

Jestem bardzo zobowiązana za nazwanie mnie najlepszą zawodniczką w Polsce w dziedzinie brydża sportowego [art. „Panowie do towarzystwa”, POLITYKA 15, dot. brydżystów – red.]. Jednak realistyczna ocena sytuacji i niechęć do niezasłużonych laurów skłaniają mnie do sprostowania tego sądu. Jestem, być może, najbardziej znaną kobietą w Polsce grającą w brydża, mającą najlepszy tzw. PR i reklamę. Wynika to oczywiście z tego, że jestem aktorką i od czasu do czasu udzielam wywiadów, a ponieważ brydż jest moją autentyczną pasją, często o tym mówię i chwalę się nawet swoimi sukcesami. Bardzo mi jednak daleko do miana najlepszej zawodniczki. (...)

Zastanawia mnie dalszy ciąg. Cytuję: „...Gdyby znalazła sponsora... Historia brydża kobiecego zna przypadki, gdy w karty wygrywano męża, który wcześniej był sponsorem”. Nie wiem, co skłania do tego rodzaju insynuacji – może autorka uważa, że jedynym celem jakichkolwiek aktywności kobiet jest znalezienie bogatego męża-sponsora? Czyżby uprawniał do tej radosnej twórczości mój zawód – ale wydawałoby się przecież, że od czasów Moliera sporo się zmieniło? (...)

Renata Dancewicz

Polityka 24.2004 (2456) z dnia 12.06.2004; Listy; s. 109
Reklama