Trójka speleologów amatorów już miała wyjść z jaskini, gdy jeden z nich zajrzał jeszcze do małej bocznej komory. Tam zaintrygował go leciutki przeciąg. Skąd taki w ślepej komorze? Zaczęli odsuwać kamienie i torować przejście. Znaleźli się w wąskim korytarzu, prowadzącym w dół. Nagle dziewczyna, która szła pierwsza, skierowała światło latarki przed siebie – i krzyknęła. Przed nią stał mamut. Jego sylwetka, namalowana na skalnej ścianie, ożyła w świetle latarki. Za nim ukazały się postacie innych zwierząt – współczesnych i dawno wymarłych. Były tam zapierające dech w piersiach wizerunki koni, nosorożców, lwów, bawołów, dzikich kozłów. Zwierzęta ukazano w ruchu: uciekały lub atakowały.
Sprowadzony na miejsce Jean Clottes, największy francuski specjalista w dziedzinie sztuki paleolitu, nie miał wątpliwości: te malowidła, wykonane sadzą i czerwoną ochrą, powstały tysiące lat temu. Linie ciągłe wykazywały liczne ubytki – świadectwo erozji. Co ciekawe, na sklepieniu jednej z komór widniał rysunek mamuta, konia i sowy na wysokości około 5 m nad ziemią. Obrazy musiały zatem powstać, zanim dno jaskini się zapadło. Czy to wtedy właśnie zawaliło się wejście zamykając dostęp do tej fascynującej galerii?
Tajemnicze figury
Piękno odnalezionych w 1994 r. malowideł w jaskini Chauvet, której nadano imię od nazwiska odkrywcy, wywołało sensację we Francji i na świecie, zwłaszcza gdy metodą radioaktywnego izotopu węgla C14 sprawdzono wiek znaleziska. Okazało się, że wizerunki jednego bawołu i dwóch nosorożców pochodzą sprzed 32 tys. lat. Do tej pory sądzono, że rozkwit malarstwa jaskiniowego nastąpił około 13 tys. lat temu (z tego okresu pochodzą malowidła z jaskini Lascaux). Zgodnie z tą teorią, wcześniej Homo sapiens mógł wykonać co najwyżej nieporadne gryzmoły.