Archiwum Polityki

Kandydat na premiera

Ponieważ przyszłym prezydentem Rzeczypospolitej będą Jolanta Kwaśniewska albo Tomasz Lis (Tomasz Lis napisał mi wprawdzie – za list przy okazji bardzo dziękuję – że „nie ma planów politycznych”, ale mam nadzieję, że to tylko przejściowe zniechęcenie), należy teraz zastanowić się nad kandydaturami na drugie najważniejsze stanowisko w państwie. Premierem też nie musi być przecież zawodowy politykier. Osobiście na prezesa Rady Ministrów proponowałbym Piotra Najsztuba. A dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem.

1. Kiedy w 1887 Rada Miasta Krakowa postanowiła zburzyć XIV-wieczne budynki szpitala Świętego Ducha, do rozpaczliwego boju o zapobiegnięcie barbarzyństwu ruszył Jan Matejko. Kiedy historyczne i artystyczne argumenty nie poskutkowały, zrzekł się demonstracyjnie honorowego obywatelstwa miasta, a w dołączonym do rezygnacji liście napisał niezbyt parlamentarnie: „Bodaj ci panowie w ostatniej swej godzinie zastali Chrystusa miłosierniejszym dla siebie, niż oni okazali i okażą jeszcze względu dla czcigodnych murów starego Krakowa”. Zapowiedział wreszcie, że pozostanie wewnątrz niszczonych zabudowań, żeby kamienie spadły mu na głowę. Ale rajcy i tak postawili na swoim, tyle że świetnie poinformowani, wyznaczyli na rozbiórkę tydzień, w którym mistrz wyjechał z córkami do Zakopanego.

Rozumiem ból Matejki, bowiem w początku lat dziewięćdziesiątych pisałem i zebrałem pod nimi całkiem niezłe podpisy, solenne listy do władz miasta Warszawy z błaganiem o ratowanie restauracji Kameralnej na Foksal, legendarnego miejsca spotkań warszawki, w którym swoje ulubione stoliki mieli m.in. Tyrmand, Krzeczkowski, Kobzdej, gen. Kuropieska, prof. Chałasiński, Dunikowski, Kisielewski.

Polityka 9.2004 (2441) z dnia 28.02.2004; Stomma; s. 114
Reklama