Archiwum Polityki

Po niej już nigdy nie było tak samo

Ankieta Polityki. Kobiety zawsze wpływały na losy świata. Na różne sposoby umiały narzuconą im przez kulturę rolę matek i żon odgrywać z rozmachem. Wpływały na ducha swych epok jako władczynie, żony lub kochanki władców. Odznaczały się w polityce, nauce i sztuce mimo stawianych przed nimi barier. Chcemy z pomocą naszych Czytelników skonstruować Poczet Kobiet Wpływowych w Polsce. Zachęcamy do zabawy: zważmy na tej samej wadze monarchinie i artystki, wielkie muzy i skandalistki, uczone i publicystki. Które z nich – pozytywnie i twórczo lub przeciwnie – destrukcyjnie, w każdym razie najsilniej wpłynęły na losy Polski? O których z nich możemy powiedzieć: po niej już nigdy nie było tak samo?

Antyfeminiści w dyskusjach z feministkami często używają argumentu: skoro kobiety nie ustępują mężczyznom pod względem talentów, intelektu czy zdolności, to dlaczego tak mało kobiet zaistniało w historii sztuki, nauki czy w ogóle historii świata? Zważywszy jednak uwarunkowania religijne i kulturowe należałoby się dziwić, że w ogóle jakimkolwiek się udało. Droga kobiet na karty historii nigdy nie była prosta. Żeby zaistnieć jako odrębna istota ludzka, obdarzona własnymi aspiracjami i pragnieniami, kobieta musiała najpierw wyłamać się ze stereotypu, który zamykał ją szczelnie w roli matki i żony. To co mężczyźnie było dane w sposób oczywisty i naturalny, ona musiała sobie wywalczyć.

W czasach starożytnych oczywiście o żadnych prawach kobiet nie było mowy, ale jakiś łącznik z pozadomowym światem stanowiła religia. W sferze sacrum męskość i kobiecość jako dwa aspekty człowieczeństwa były równouprawnione. Chrześcijaństwo wyeliminowało kobiety nawet z tego obszaru. Tu była Ewa – wcielenie zła, grzechu, ułomności, i Maria – nieosiągalny, nierealny ideał matki dziewicy. Ziemskie kobiety utożsamiano naturalnie z tą pierwszą. Jak pisał św. Tomasz z Akwinu, kobieta już w chwili urodzenia ma za sobą pierwsze niepowodzenie: pochodzi z defektu. Potrzebuje mężczyzny nie tylko do płodzenia i wychowania dzieci, ale także jako swojego władcy. Chrześcijańska rodzina była czymś w rodzaju monarchii opartej na prawie Bożym, w której – zgodnie z zaleceniami św. Pawła – żona jest poddana swojemu mężowi jak Panu.

Całkowitą niewspółmierność sytuacji kobiet i mężczyzn najlepiej pokazuje – by sięgnąć do argumentów cięższego kalibru – epoka stosów. W czasach gdy tysiące kobiet podejrzanych o czary palono żywcem, na dworach królewskich i zamkach feudałów czarnoksiężnicy, alchemicy, nekromanci i astrologowie uprawiali swój kunszt, ciesząc się powszechnym szacunkiem.

Polityka 6.2004 (2438) z dnia 07.02.2004; Społeczeństwo; s. 76
Reklama