Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Rosyjska arka

+++

Cała Rosja w jednym ujęciu – piszą krytycy o „Rosyjskiej arce” Aleksandra Sokurowa, zachwycając się zastosowanym przez rosyjskiego reżysera eksperymentem formalnym. Otóż 90-minutowy film składa się z jednego ujęcia; ruchoma cyfrowa kamera (specjalnie dla tego przedsięwzięcia skonstruowana) płynnie przemieszcza się przez 33 sale petersburskiego Ermitażu, który jest tu nie tylko skarbcem znakomitych dzieł sztuki, ale także naturalną scenografią, na tle której pojawiają się sceny z przeszłości północnego miasta. Już w pierwszych scenach rozpoznajemy cara Piotra Wielkiego, potem Katarzynę I (która wybiega z kadru, ogłaszając, że musi natychmiast zrobić siusiu), w końcu nieszczęsną rodzinę Mikołaja II. Ale jest też wzmianka o milionie ofiar blokady miasta w czasie II wojny światowej, zaś w salach muzealnych spacerują także współcześni koneserzy sztuki. Przewodnikiem po zakamarkach historii jest tajemnicza postać, występująca w czołówce jako Nieznajomy, w której rozpoznać można markiza de Custine’a, autora „Listów z Rosji”. Towarzyszy mu głos niewidzialnego współczesnego narratora. Ostatnia scena filmu przypomina słynny bal w 1913 r. na 3 tys. osób, który kończy się powolnym wymarszem par z sal pałacu. Jakiś jegomość mówi do żony: „Musimy urządzić podobny bal w Kursku”. Jeszcze nie wiedzą, że właśnie odchodzą pałacowymi schodami w mroki historii. Teraz Sokurow wydobywa ich stamtąd za pomocą swej magicznej kamery. Zastanawiające, iż niezwykły ów film podobał się bardzo za granicą (nawet w USA), natomiast w Rosji przyjmowany był bez entuzjazmu.

Zdzisław Pietrasik

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe

Polityka 5.2004 (2437) z dnia 31.01.2004; Kultura; s. 56
Reklama