Archiwum Polityki

Ci Francuzi

42 kilometry i 195 metrów. Oczywiście to maraton. Ale Maraton Zamków Médoc (regionu winnic na lewym brzegu Żyrondy, na północ od Bordeaux) jest wyzwaniem dla każdego atlety. Trasa obejmuje 18 odcinków specjalnych: punktów degustacji win o najwspanialszych nazwach: Château Latour, Château Margaux, Château Palmer i tak dalej, a tysiącom biegaczy przygrywa po drodze 40 zespołów muzycznych. Maraton, rozgrywany we wrześniu od 19 już lat, wymyślili nie tyle winiarze, co trzej lekarze z okolicy; wiadomo, wino polepsza krążenie, a muzyka łagodzi obyczaje. Organizatorom nie zależy na sprowadzaniu głośnych nazwisk, toteż nagrody pieniężnej nie ma, za to zwycięzcy dostają tyle najlepszego wina, ile sami ważą (co się skrupulatnie odmierza na dziecięcej huśtawce w miasteczku Pauillac). Dysponujemy relacją kolegi, brytyjskiego dziennikarza Jamesa Hendersona, ale choć to Anglik zako-chany w winnicach, to nie sprostał sportowym wyzwaniom. Skrócił sobie trasę o 22 zamki oraz kilka stolików – ostryg i pieczonego wołu – a i tak musiano go dostarczyć do mety samochodem razem z 95-letnią Szwedką, która również opuściła odcinek ostryg. Co za marnotrawstwo!

Polityka 39.2003 (2420) z dnia 27.09.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 14
Reklama