Archiwum Polityki

Cztery gwiazdki skoszą Busha?

Za 13 miesięcy odbędą się wybory prezydenckie w USA. Dalej wydaje się, że George Bush ma reelekcję w kieszeni: choć poparcie dla niego spadło ze szczytowych 71 proc. (w dniu zdobycia Bagdadu) do 52 proc. dziś, to po stronie opozycji – wśród 9 zgłoszonych kandydatów – trudno zauważyć jakieś „nazwisko” (Hillary Clinton zapowiedziała, że nie wystartuje). Nagle jednak do stawki opozycyjnej dołączył 58-letni Wesley Clark, niegdyś bardzo bliski Billa Clintona, czterogwiazdkowy generał (praktycznie najwyższa ranga w amerykańskim wojsku), emerytowany od 2000 r., były naczelny dowódca NATO, weteran wojenny (ciężko ranny w wojnie wietnamskiej i szef interwencji natowskiej w Kosowie w 1999 r.). „Ostrzegam, będę zadawał twarde pytania – powiedział Clark zgłaszając się do wyścigu prezydenckiego. Dlaczego Ameryka straciła 2,7 mln stanowisk pracy? Dlaczego straciła 5 bln dol. nadwyżki budżetowej, która obróciła się teraz w 5-bilionowy deficyt pogłębiający się każdego dnia? Dlaczego nasz kraj stracił poczucie bezpieczeństwa?”. Bush musi czuć zagrożenie ze strony generała Clarka, gdyż nie ma jak go atakować jako „mięczaka”, który nie rozumie trudności stabilizacji Iraku albo lekceważy walkę z terroryzmem. Z drugiej strony Clark może bezkarnie krytykować polityczne błędy operacji irackiej. Rzecz jasna, to dopiero początek długiej i żmudnej kampanii wyborczej, do której trzeba mieć coraz większe pieniądze, a Clark ich sam nie ma i na razie nie zebrał.

Polityka 39.2003 (2420) z dnia 27.09.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 15
Reklama