Archiwum Polityki

Nadchodzi nowa era

W komórkowym biznesie wrze: Era sprzedana, Plus czeka na kupca, Idea zmienia barwy. A co z abonentami?

Gdybym nie musiał, to bym nie sprzedawał – wzdycha prezes Elektrimu Piotr Nurowski. W jego głosie czuje się jednak ulgę. Kilka godzin temu wstał od stołu, przy którym długo negocjował z przedstawicielami koncernów Deutsche Telekom (DT) i Vivendi. Elektrim i Vivendi wspólnie sprzedawali swój większościowy pakiet (51 proc.) spółce Polska Telefonia Cyfrowa, operatorowi sieci Era GSM.

Tak kończą się burzliwe dzieje siedmioletniego związku Ery i Elektrimu. Era była w tym czasie dla Elektrimu największym skarbem i najgorszym przekleństwem. Nie podejrzewał tego Andrzej Skowroński, twórca wielkości Elektrimu, kiedy w pierwszej połowie lat 90. organizował konsorcjum, które wystąpiło o koncesję na stworzenie pierwszej polskiej sieci GSM. Była to w owym czasie decyzja wymagająca odwagi. Telefonia komórkowa dopiero raczkowała, aparaty miały rozmiary zbliżone do cegły i kosztowały majątek. Centertel, pierwszy polski operator komórkowej telefonii analogowej (starego typu), liczył abonentów w tysiącach, a nie w milionach.

Celny strzał

Skowroński był menedżerem z peerelowskiej szkoły, ale dobrze odnalazł się w realiach gospodarki rynkowej. Korzystał z każdej nadarzającej się okazji niezależnie, czy było to kupno upadającego pegeeru, czy inwestycja w nową technologię. Do stworzenia Ery udało mu się namówić Niemców i Amerykanów, a także polskie instytucje finansowe (BRE, Warta) oraz biznesmenów, w tym Jana Kulczyka. Inwestycja wymagała olbrzymich nakładów i doświadczenia, a przepisy nie pozwalały, by zagraniczni udziałowcy mieli przewagę w akcjonariacie spółki telefonicznej.

Szybko okazało się, że komórki to interes niezwykle zyskowny. Nawet najbardziej optymistycznie nastawieni analitycy nie spodziewali się, że Polacy tak masowo zaczną korzystać z nowego środka łączności.

Polityka 39.2003 (2420) z dnia 27.09.2003; Gospodarka; s. 42
Reklama