Archiwum Polityki

Darmowy przewóz zwłok

Podejrzany o popełnienie plagiatu Andrzej Saramonowicz w specjalnym oświadczeniu na łamach „Gazety Wyborczej” broni się rozlegle i wielopunktowo – niestety jest to nieskuteczna obrona pechowca, którego – bez jego wiedzy – ktoś znów uprzedził. Twierdzi Saramonowicz, że opowiadania Janusza Głowackiego – z którego miał dokonać zapożyczeń – przed napisaniem utworu własnego, a rzekomo łudząco podobnego, nie czytał. Nie jest to niestety żaden argument.

Pewien opisywany swego czasu przez Antoniego Słonimskiego grafoman, któremu wytoczono sprawę o plagiat, bronił się za pomocą oświadczenia, „iż w pokoju, w którym pisał, nie było żadnej książki, nie miał zatem z czego ściągać”. Mimo iż grafoman miał na tę sytuację świadków, nie była to poważna obrona. Innymi słowy mówiąc i przykład wyostrzając: nieznajomość „Zbrodni i kary” to jest za słaby powód, żeby pisać powieść o zarąbaniu siekierą starej lichwiarki. Nawet jakby siekierę miał zastąpić w kolejnej wersji sztylet, oryginalności pomysłu to nie wzmoże.

Wscenariuszu Głowackiego na głowę przewożonego w pociągu trupa spada laptop, w scenariuszu Saramonowicza walizka – marna stąd wynika pociecha. Dla wszystkich marna, dla nieboszczyka zwłaszcza. Marną też jest pociechą fakt, że – jak sam Saramonowicz, podając liczne tytuły, podkreśla – „wątek przenoszenia zwłok z miejsca na miejsce lub przewożenia ich środkami komunikacji jest dość częsty w utworach literackich i filmowych na całym świecie”. Otóż z tego, że jest to wątek stary i zgrany, nie wynika, że można go używać i powtarzać do woli, ale na odwrót, trzeba tu zachować specjalną ostrożność, uważać na literalne powtórki i w ogóle ruszać się czujnie.

Polityka 39.2003 (2420) z dnia 27.09.2003; Pilch; s. 100
Reklama