Proroctwa najbystrzejszych statystów wzięły w łeb. W styczniu 1939 umiera Roman Dmowski, uchodzący za największą - obok Józefa Piłsudskiego - indywidualność polityczną dwudziestolecia. Mylił się stale, i mylił się tym bardziej, im był starszy. W 1931 przewidywał podźwignięcie się z upadku Chin, które zagrożą Sowietom. Nic takiego nie nastąpiło. Chiny znokautowała i zalała Japonia. Wódz endecji, która była tradycyjnie antyniemiecka, w dwudziestoleciu zaczął prorokować zmierzch germanizmu, gdy tymczasem miał nastąpić ponowny świt jego największej ekspansji. Sam będąc antysemitą uważał, że antysemityzm Hitlera jest tylko chwilowy i pozorny. I oto antysemityzm Hitlera miał okazać się najjadowitszy ze wszystkich dotychczasowych antysemityzmów i koniec końców eksplodować potwornością holocaustu.
Andrzej Stawar był wnikliwym krytykiem i publicystą. Komunista, potem jako trockista stał się komunistycznym dysydentem. W 1939 ogłosił w "Wiadomościach Literackich" szkic "Totalizm" - o hitleryzmie i stalinizmie. Pisał: "Istotną cechą państwa totalnego jest niesłychane rozwinięcie zasady nakazów i zakazów. Totalna kontrola w takich dziedzinach, do których administracja dotychczas się nie wtrącała". Zastanawiał się, co nastąpi po wybuchu wojny, gdy zwykły, szary obywatel państwa totalnego zostanie zmobilizowany i uzbrojony, gdy stanie się częścią siły, która go dotychczas indoktrynowała i terroryzowała. Przewidywał rozkład armii totalitarnych. Obywatel, który dotychczas miał zamknięte usta, teraz wsparty na karabinie zacznie politykować i wiecować za wszystkie czasy. Powtórzą się (ale w wydaniu stokroć wyrazistszym!) obrazy, których próbki można było obserwować w latach 1917 i 1918.