Archiwum Polityki

Alchemik teatru

14 stycznia zmarł Jerzy Grotowski, reżyser, który zmienił oblicze współczesnego teatru. Autor niezwykłej, czytanej na całym świecie książki "Ku teatrowi ubogiemu". Trzeci w historii Polak z katedrą w Colle`ge de France. O Grotowskim mówi Leszek Kolankiewicz, antropolog teatru, w latach siedemdziesiątych jego bliski współpracownik.

Był rzadko w naszych czasach spotykanym typem ascety. Żył jak mnich albo, lepiej, jak alchemik. Skoncentrowany na pracy, całkowicie jej oddany. Prawie nie miał życia osobistego. Nie gromadził rzeczy. We Wrocławiu miał szczupłą kawalerkę, ogołoconą ze sprzętów, z kocem rozłożonym na podłodze i starą walizką, w której trzymał ulubione książki. Wśród nich zawsze Paula Bruntona "Ścieżkami jogów", piękną opowieść o indyjskim mędrcu i świętym Śri Ramanie Mahariszim, który żył w pustelni na stoku góry Arunaczali. Grotowski często nocował w teatrze jak pustelnik w eremie albo jak alchemik w swojej pracowni, gdy nie chce odrywać się od dzieła.

Tak też, w duchu ascezy, traktował sztukę. Nie był rozrzutny, nie mnożył dzieł i nie szukał też bogactwa środków wyrazu. Wszystko ogołacał, redukował, sprowadzał do stężonego minimum. W tym sensie był maksymalistą, niesłychanie wymagający, bezwzględny, prawie okrutny. Liczyła się tylko prawda. Było tylko dzieło, czy lepiej opus, jedyne opus. Odzierając teatr z efektów, zrobił z tej sztuki miejsce, puste naczynie do wielkich dzieł oczyszczania. Przywrócił teatrowi funkcję katartyczną. "Apocalypsis cum figuris" to było dzieło, w którym nie dało się niczego bardziej zredukować i uprościć. Przedstawienie zostało zrealizowane w pustej sali, ostatecznie nawet bez ławek - widzowie siedzieli na podłodze. Potem w ogóle zrezygnował z ramy sytuacji przedstawienia teatralnego. Część publiczności nie była w stanie zrozumieć, jak możliwe są jakieś praktyki parateatralne. Ale Grotowski nie oglądał się, zawsze podążał za swoją wizją. Miał powołanie badacza-odkrywcy. Pracował jak Joyce, latami nad jednym dziełem. Ale potem te dzieła były jakby samodzielne, z własną duszą. I były krokami milowymi sztuki współczesnej, kultury.

Był spadkobiercą Mickiewicza.

Polityka 5.1999 (2178) z dnia 30.01.1999; Kultura; s. 54
Reklama