Przebywając w amerykańskiej klinice Ma-yo, król Husajn przekazał młodszemu bratu Hasanowi władzę, "tymczasowo, aż powrócę do zdrowia". Tyle tylko, że w Jordanii nikt nie wierzył, że król, po raz trzeci operowany na raka, ucieknie na krótko spod kroplówki i raz jeszcze zasiądzie na tronie, choćby tylko po to, aby dokonać dramatycznych zmian w pałacowej hierarchii.
Przede wszystkim nie wierzył sam Hasan. Gdy tylko osadził się w siodle, mianował posłusznego sobie premiera oraz swoich członków rządu, zmienił kurs polityki zagranicznej na bardziej zachowawczy, flirtował z muzułmańskimi fundamentalistami, lustrował doborowe jednostki wojskowe; jednym słowem, zachowywał się jak udzielny władca (POLITYKA 42/98). A król jeszcze żył i wszystko to widział.
U jego łoża w amerykańskiej klinice Mayo, gdzie poddał się trudnej chemioterapii, czuwała królewska małżonka (czwarta z rzędu) księżniczka Nur. Coraz częściej pojawiał się tam także Abdalla, jego syn zrodzony z drugiej żony Mony. Nikt nie wie, co szeptała mu na ucho Nur, co opowiadał w cztery oczy książę Abdalla. Nikłe były również przecieki z królewskich komnat w Ammanie, gdzie liczna rodzina, korzystając z nieobecności władcy, bezustannie knuła intrygi.
Wiadomo tylko, że dwadzieścia cztery godziny po niespodziewanym powrocie do Jordanii król Husajn wysłał do Hasana emisariuszy z 14-stronicowym listem zwiastującym dymisję. Jeszcze w tym samym tygodniu nowym oficjalnym następcą tronu został 37-letni książę Abdalla.
Dworskie spiski i intrygi zawsze były wdzięcznym tematem powieści i filmów. W przypadku Jordanii jest to nie tyle materiał na sensacyjną fabułę, ile raczej świadectwo bezwzględnej walki politycznej. Król Husajn, mimo iż oświadczył zebranym na lotnisku dziennikarzom, że jest całkowicie wyleczony, nie będzie miał wielkiego wpływu na przyszłe wypadki.