Nieprawdziwa i krzywdząca jest główna teza autorki artykułu „NIK się wikła” [POLITYKA 7], że Najwyższa Izba Kontroli jest przeciwna prywatyzacji, gdyż ze względów ideologicznych uznaje, że „najlepsze to co państwowe”. Takiego poglądu nie ma w żadnym dokumencie NIK, natomiast często pojawia się w wypowiedziach osób odpowiedzialnych za prywatyzacje objęte kontrolami NIK, szczególnie wtedy, gdy ustalenia kontrolerów są dla nich niekorzystne.
Oto przykłady kontroli z ostatnich lat wskazujące na złe przygotowanie i opóźnienia w prywatyzacji, a nie na jej niezasadność:
TP SA – NIK negatywnie oceniła nieprzestrzeganie przepisów ustawy o zamówieniach publicznych przy wyborze doradców (zarówno w I, jak i w II etapie prywatyzacji), nie zaś samą prywatyzację.
PZU – NIK krytykowała wstrzymywanie i opóźnienia w zakończeniu prywatyzacji tej spółki.
Domy Towarowe Centrum – minister Skarbu Państwa nie znał wartości majątku spółki. Według wyceny biegłych sądowych majątek spółki ponadtrzykrotnie przekraczał cenę uzyskaną za akcje (NIK ostrożnie szacowała, że dwukrotnie) – rzecz dotyczyła atrakcyjnie położonych nieruchomości i działek w centrach dużych miast.
Najwyższa Izba Kontroli w kolejnych informacjach o wynikach kontroli przekształceń własnościowych (sierpień 1992 r., październik 1992 r., kwiecień 1993 r. i wszystkich następnych do 1999 r.) wskazywała na złe przygotowanie i opóźnienia w procesach prywatyzacyjnych, nigdy na ich bezzasadność.
Oczekiwanie bezkrytycznej akceptacji dla wszystkiego, co pod hasłem prywatyzacji się dokonuje, jest nieuzasadnione, a uznawanie wytykających błędy i nieprawidłowości w prywatyzacjach za ich przeciwników jest bezzasadne i krzywdzące.