Operatorzy sprzedają usługi, a nie aparaty telefoniczne. Oglądanie dziesiątek reklam skłaniałoby jednak do innych wniosków: że sprzedawane są telefony, nawet za złotówkę. Tymczasem telefon komórkowy u producenta może kosztować nawet kilkaset euro. Gdyby taką cenę zaproponować klientom w Polsce, prawdopodobnie mielibyśmy poniżej miliona użytkowników. Dzięki dotowaniu aparatów przez operatorów mamy zaś ponad 17 mln dzwoniących komórek. Nie ma jednak nic za darmo: dopłaty do aparatów operatorzy odbijają sobie w cenach abonamentów i usług, które są u nas wysokie.
Załóżmy, że kupujemy telefon w promocji za 1,22 zł. Łączy się to z koniecznością opłacania abonamentu przez dłuższy czas, zwykle przez 24 miesiące, i lepiej nie rezygnować wcześniej, bo opłata karna może być wysoka (kilkaset złotych). Niedoświadczeni nowi klienci często decydują się na niski abonament miesięczny wynoszący ok. 40 zł brutto. Oznacza to, że w ciągu całego okresu obowiązywania umowy taki zakup będzie nas kosztować blisko 1000 zł. Nie są to pieniądze wyrzucone w błoto, bo w abonament wliczona jest pewna liczba rozmów. W tym przypadku będzie to ok. 15 minut miesięcznie, a każda minuta ponad ten limit kosztuje ok. 2 zł.
Limit wyczerpuje się szybko i rozmawiając tylko przez 4 minuty dziennie trzeba będzie zapłacić nie 40, ale prawie 250 zł miesięcznie, a więc przez czas obowiązywania umowy koszty wyniosą nawet 6000 zł! Gdyby została wybrana taryfa zawierająca 120 minut w miesiącu, kosztująca ok. 120 zł, dwuletni koszt spadłby o połowę. Co zatem robić, żeby uniknąć niespodzianek?
Najlepiej przenieść się do Niemiec, gdzie kilka tygodni temu operator e-Plus wprowadził cenę 0,03 euro (ok.