Archiwum Polityki

Z kim jestem na ty

Zagoniony człowiek traci dawne przyjaźnie, a kogo w ciężkich czasach stać na nowe. Samotność pochłonęłaby nas jak czarna dziura, gdyby nie nagłe pojawienie się nowych przyjaciół.

Na ty przeszedł ostatnio ze mną bank. Dotychczas byliśmy w stosunkach oficjalnych. On do mnie „Drogi kliencie”, ja do niego „Mój drogi banku”. Bo w rzeczy samej, drogi jest. Znamy się dawno, więc zaczęliśmy się zbliżać, to znaczy on się zbliżył do mnie. Listy tytułował jeszcze per drogi kliencie, ale już nieśmiało dawał znak, że chętnie przeszedłby na ty. „Przesyłamy ci wyciąg i... zrób zakupy z naszą kartą” – dał przyjacielską radę. Wczoraj przyszedł list już bez sztywniactwa. Już jak kolega do kolegi. Poradził mi przy tym, jak łatwo wziąć u niego, niej (?) kredyt.

Dziś mam wielu przyjaciół. Już nie tylko radio jest ze mną na ty, nie tylko telewizja. Jestem na ty z operatorem Internetu i z telefonem komórkowym. Mili są, zwłaszcza gdy coś radzą. Tylko wystawiając rachunki nadal używają, z przyzwyczajenia pewnie, dość oschłych form.

Od czasu do czasu dostaję listy od moich nowych znajomych. Bank podwyższył mi prowizję. Telefon komórkowy, dla żartu pewnie, jak to między kolegami, przysłał mi fakturę, w której opisano rozmowy trwające co prawda 0 sekund, ale to zero droższe jest od złotówki. Operator uszkodzonego serwera internetowego poradził, bym poczekał, aż specjaliści wrócą ze szkolenia i trudno... jak się wyszkolą, to naprawią. Z tonu korespondencji wynika, że jesteśmy już ze sobą bardzo blisko, jak jedna rodzina, a wkrótce związki będą bardziej ścisłe. Przejdziemy na ty. Ty taki owaki.

Marek Przybylik

Polityka 11.2004 (2443) z dnia 13.03.2004; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama