Paweł Walewski: – Jak pani reaguje na szum informacyjny wokół witamin? Jedni nazywają je eliksirem zdrowia, inni straszą przed zgubnym działaniem. Kto ma rację?
Elżbieta Anuszewska: – Zarówno artykuły w prasie kobiecej, które w sposób nieuprawniony promują niektóre witaminy, jak i doniesienia naukowe, które je całkowicie dyskredytują, uważam za szkodliwe. To dwie skrajności nieznajdujące potwierdzenia w codziennej praktyce. Witaminy nie są bowiem ani landrynkami, i nie każdy powinien je łykać w dowolnej ilości, ani też nie są tak niebezpieczną miksturą, jak przedstawiają je niektóre media. Trzeba po prostu stosować się do wskazań.
Kto zatem odnosi korzyść z zażywania witamin?
Mówiąc najkrócej: ci, co ich potrzebują. I w każdym okresie życia znajdzie się ktoś taki, poczynając od niemowlęctwa. Mleko matki jest ubogie w witaminę D? , zatem hołdując obecnej modzie na jak najdłuższe karmienie naturalne warto pamiętać o uzupełnianiu dzieciom diety w tę witaminę. Wiele pokarmów i napojów przeznaczonych dla niemowląt jest w nią dodatkowo wzbogaconych, o czym trzeba pamiętać przy obliczaniu dziennej dawki witamin (górna granica wit. D? dla niemowląt to 800–1000 jednostek). Od okresu szkolnego rozpoczynają się niedobory witamin spowodowane wadliwym odżywianiem. Co piąty uczeń ma anemię, niedobór żelaza, witaminy A i C. Rodzice dają dzieciom zamiast kanapki i jabłka pieniądze na baton lub colę i w ten sposób wyrabiają w nich złe nawyki. Studenci i młodzi biznesmeni także nie przestrzegają właściwych zasad żywieniowych, które powinny opierać się na warzywach, owocach i surówkach. Unikają ich też z powodu złego stanu uzębienia i problemów gastrycznych ludzie starsi.