Archiwum Polityki

Dziennikarz w klatce

Znani dziennikarze, wśród nich Jacek Żakowski z „Polityki”, dli się zamknąć w klatce, która stanęła przed Sejmem. W ten sposób protestowali przeciwko karaniu więzieniem Andrzeja Marka z „Wieści Polickich” za krytykę władzy. Jasne, że dziennikarze próbują chronić swój zawód, ale czy sędziowie pozbawieni są całkowicie racji w tym sporze?

To zresztą nie pierwszy i nie jedyny wypadek iskrzenia między dziennikarzami i wymiarem sprawiedliwości. Emerytowany dziennikarz został właśnie prawomocnie skazany za to, że w książce o olsztyńskiej Solidarności przytoczył za podziemnym pismem związkowym poniżającą opinię o pani sędzi, przez której rzekomą nadgorliwość miał ktoś z powodów politycznych stracić pracę. Dziennikarz popełnił błąd; nie sprawdził rzetelności źródła (żeby choć zaznaczył, że to cytat...). Chciał publicznie przeprosić, sprostować, ale tryby machiny sprawiedliwości już ruszyły. Efekt? Osiem miesięcy kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na dwa lata.

„Gazeta Wyborcza” opisała tę historię w momencie, gdy sprawa dziennikarza z Polic osiągała właśnie apogeum nerwowych komunikatów. Czy za zniesławienie gminnego urzędnika pójdzie na trzy miesiące siedzieć, czy prezydent go ułaskawi, a może rzecznik praw albo minister wniosą kasację? Od kilku tygodni żyją tym media i opinia publiczna. Co te dwie dziennikarsko-sądowe sprawy łączy, a co dzieli?

Łączy – profesjonalny, dziennikarski błąd, potwierdzony prawomocnym orzeczeniem sądu (a więc uznanym przez dwie instancje), polegający na użyciu sformułowań, które mogą narazić opisywaną osobę na poniżenie w opinii publicznej albo na utratę zaufania potrzebnego dla danego zawodu (art. 212 kk). Łączy też wyrok, bo oba sądy orzekały kary więzienia w zawieszeniu. W tym wypadku, moim zdaniem, pobłądzili również sędziowie.

Mając do wyboru trzy rodzaje kar (grzywnę, ograniczenie wolności lub jej pozbawienie) wybrali tę najsurowszą, budzącą najgorsze skojarzenia z peerelowskich czasów, gdy za słowa można było trafić do aresztu (jak Melchior Wańkowicz), ale i tych przedwojennych, kiedy była znana instytucja „redaktora dyżurnego do odsiadki” (tzw.

Polityka 13.2004 (2445) z dnia 27.03.2004; Ogląd i pogląd; s. 108
Reklama