Sensacyjne zeznania biegłych na procesie Grzegorza Wieczerzaka, byłego prezesa PZU Życie, oskarżonego o wielomilionowe malwersacje, skompromitowały prokuraturę. Okazało się, że cały szacunek strat (173 mln zł), na jakie Wieczerzak miał narazić zarządzaną przez siebie firmę, jest wzięty prawie z sufitu. Jeden z biegłych przyznał, że ekspertyzę pisał pod dyktando policjanta z CBŚ, a pani biegła księgowa wyjaśniła sądowi, że nie zna się na firmach ubezpieczeniowych, a jej wyliczenia są czysto hipotetyczne. Prokurator, która przygotowała akt oskarżenia Wieczerzaka, z nieznanych powodów skorzystała z usług biegłych nie mających odpowiedniej wiedzy, chociaż na liście sądowych ekspertów jest ponad 2 tys. fachowców. Oskarżenie się sypie, czego widocznym symptomem jest decyzja sądu o zwolnieniu Grzegorza Wieczerzaka za kaucją (2 mln zł). Butne, jak się do tej pory wydawało, zapowiedzi byłego prezesa PZU Życie, że na pewno zostanie uniewinniony, nagle okazały się prawdopodobne.
Gdyby prokuratura poniosła przy tej sprawie klęskę, Skarb Państwa musi się przygotować na najgorsze. Uniewinniony Wieczerzak bez wątpienia wystąpi bowiem o odszkodowanie. Siedział w areszcie dwa lata i osiem miesięcy, może więc dochodzić zwrotu utraconych zarobków (ok. pół miliona złotych) i zadośćuczynienia za doznaną krzywdę (suma dowolna). Niedawno słupski sąd okręgowy przyznał 180 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia Krystianowi Majchrowskiemu, uprzednio uniewinnionemu od zarzutu współudziału w zabójstwie dwóch dealerów Ery w 1997 r. (w I instancji został skazany przez warszawski sąd okręgowy na 15 lat więzienia). Adwokat Majchrowskiego podtrzymał pierwotne żądanie pół miliona złotych i zapowiedział apelację.