Socjaldemokracja Polska ma spore kłopoty z pozyskaniem zwolenników. Stąd gorączkowe rozmowy o przejściach do nowej partii prowadzone z młodzieżówką SLD, która na razie – poza pojedynczymi działaczami – nie zdecydowała się poprzeć nowej inicjatywy. Jak do tej pory fiaskiem skończyło się także spotkanie Marka Borowskiego z Krzysztofem Szamałkiem o przejściu do nowej formacji Stowarzyszenia Ordynacka. Przyłączeniem do nowego ugrupowania nie są zainteresowane władze Demokratycznej Partii Lewicy – ugrupowania, które powołali dysydenci z Sojuszu podczas wyborów samorządowych. Znacznie lepsze wydają się widoki na pozyskanie działaczy Unii Pracy oraz PPS.
Komunikaty wysyłane przez liderów wskazują na stan gorączkowej mobilizacji. Izabella Sierakowska melduje: – Łęczna czeka na sygnał, Dęblin czeka na sygnał. W Dęblinie chodzi o prawie 100 działaczy, którzy opuścili SLD na znak protestu przeciwko polityce partiii przeszli do Unii Pracy w szczytowych chwilach popularności tej partii. Teraz sugerują, że wystarczy jedno skinienie Sierakowskiej, by przejść do nowej formacji. W teren wybiera się Sylwia Pusz: – Miałam spotkanie z powiatem, na 17 gmin połowa opowiada się za nową inicjatywą – mówi. Nowa partia deklaruje, że struktury SLD jej nie interesują. I łatwo rezygnuje z tego, czego nie ma. – Na co nam taki aparat partyjny? – ironizuje Sierakowska. Wtóruje jej Borowski: – Nie należy przesadzać z tymi strukturami. Partie, które miały struktury, pod ich ciężarem się zawaliły.
Na razie, z braku kadr, punkty kontaktowe partii tworzą się w biurach poselskich parlamentarzystów. To oni są pełnomocnikami SDPL. Zbierają podpisy i zgłoszenia chętnych. Jednak tak pomyślane tworzenie struktur ma podstawową wadę: SDPL nie ma przedstawicieli w kilku województwach.