Archiwum Polityki

Głosy i glosy

Do nieba, męczenniku!
Jaser Arafat
przewodniczący Autonomii Palestyńskiej
Arafat żegnał zabitego przez armię izraelską szejka Jassina, przywódcę Hamasu, życząc mu, by dołączył do męczenników i proroków islamu. Allah jeden wie, jak szczere było to pożegnanie: współtwórca Hamasu – organizacji, która w ostatnich latach zabiła więcej Izraelczyków, cywili i żołnierzy, niż wszystkie pozostałe komanda palestyńskie – wyrósł na jednego z głównych rywali Arafata. A i z nieba przez jakiś czas będzie jeszcze zagrażał Arafatowi, a co dopiero Szaronowi. Na tym polega pozagrobowa władza męczenników, że mobilizują do zemsty silniej niż żywi.

 

N

awet gdyby Osama ibn Laden został schwytany lub zabity jeszcze przed 11 września, nikt ze znanych mi osób nie wierzy, by zapobiegło to atakowi na USA.
Donald Rumsfeld
amerykański minister obrony
Rumsfeld zeznawał przed komisją państwową mającą ustalić, jak doszło do tragedii 11 września i czy władze dołożyły wszelkich starań, by zabezpieczyć kraj przed atakiem terrorystów. W roku wyborów prezydenckich Partia Demokratyczna oskarża ekipę prezydenta Busha o lekceważenie Al-Kaidy przed 11.09, ale kiedy przed komisją stanęli politycy ekipy Clintona – pani Albright i poprzednik Rumsfelda William Cohen – okazało się, że ostatnia okazja zabicia Osamy zdarzyła się w lutym 1999 r. – za prezydentury Clintona. Waszyngton nie pozwolił na akcję z obawy, że ucierpią cywile z delegacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich odwiedzającej Osamę w Afganistanie. Może wtedy nie było jeszcze za późno.

 

I

stnieje poważne ryzyko, że Europa pozwoli terrorystom siać podziały.

Polityka 14.2004 (2446) z dnia 03.04.2004; Świat; s. 50
Reklama