Archiwum Polityki

Al Capone i baba wulkan

Tomasz Nałęcz, wicemarszałek Sejmu i przewodniczący sejmowej komisji śledczej, kilka razy zaskoczył publiczność Salonu „Polityki” w krakowskim klubie Pod Jaszczurami. Zaskoczył, gdy oznajmił, że zamierza przystąpić do nowej partii tworzonej przez Marka Borowskiego, i wtedy, gdy zarzekał się, że komisja śledcza wyjaśniła sprawę Rywina.

Finał prac komisji śledczej jest bolesny dla jej krytyków – powiedział. Jest bolesny z tego właśnie powodu, że komisja sprawę wyjaśniła, pomijając kilka wątków pobocznych. To wyjaśnienie ma jednak pewną skazę – otóż członkowie komisji znaleźli się w roli polujących na Ala Capone, którego można było skazać jedynie za niepłacenie podatków. – Być może – mówił Nałęcz – Rywina można skazać jedynie za płatną protekcję, choć moim zdaniem taka kwalifikacja jego czynu jest błędna. Komisja zebrała jednak materiał ważny dla świata polityki i mediów, który wskazuje na odpowiedzialność, przynajmniej polityczną, bardzo konkretnych osób. Wymienienia ich nazwisk Nałęcz uniknął. – Gdyby nie nagranie przez Michnika rozmowy z Rywinem, ja i moi koledzy głosowalibyśmy za ustawą, u podłoża której leżał korupcyjny układ. Ta łapówka miała być przecież przekazana za konkretny kształt ustawy umożliwiającej Agorze kupno Polsatu, który wówczas był do sprzedania.

Nałęcz powiedział również: – Jeśli kilka osób wpadło na pomysł zarobienia za pomocą tej ustawy 17,5 mln dol., to jest obowiązkiem polskiej lewicy, obowiązkiem podszytym nawet zemstą, dążenie do przykładnego ukarania tych osób. Gdyby bowiem ten zamysł się powiódł, wszyscy bylibyśmy złodziejami, nikt z nas nie obroniłby się przed zarzutem, że głosując nie robił tego w celu „skasowania” przez SLD lewych pieniędzy.

Polityka 14.2004 (2446) z dnia 03.04.2004; Salon Polityki; s. 100
Reklama