Rolnicy gwałtownie zakładają w bankach spółdzielczych rachunki osobiste, albowiem pieniądze, jakich się spodziewają, dostaną nie do ręki, ale na konto. Jedni liczą na dopłaty bezpośrednie, inni – na renty strukturalne. Minister Wojciech Olejniczak cieszy się, że przekonał Brukselę, żeby rencistą strukturalnym mógł zostać rolnik, który nie tylko sprzeda swój kawałek pola (nie mniej niż hektar), ale także nieodpłatnie przekaże na przykład synowi. – Drugi warunek jest taki, że przekazujący musi mieć nie mniej niż 55 lat, a otrzymujący nie więcej niż 40 – wyjaśnia minister. Jeśli były właściciel uda się na rentę razem z żoną, przez dziesięć lat otrzymywać będą nawet do 2,5 tys. zł miesięcznie. W razie śmierci rolnika rentę dziedziczy żona. Pieniądze dla wiejskich rencistów w 80 proc. pochodzić będą z budżetu UE, zaś w 20 – z naszego. Po upływie dziesięciu lat rolnik otrzymuje zwykłą emeryturę z Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych. Natomiast syn czy ktokolwiek inny, kto otrzyma grunt od przekazującego, także może liczyć na spore pieniądze.
– Będąc młodym rolnikiem (rolnik młody jest aż do czterdziestki) można otrzymać 50 tys. zł bezzwrotnej pomocy – zapewnia minister Olejniczak.
Jeśliby natomiast młody czterdziestolatek chciał w swoje gospodarstwo zainwestować, to połowę tych pieniędzy dostanie z powrotem. Może więc wziąć z banku nawet do 600 tys. zł, aby odzyskać 300 tys. zł. Gospodarujący na trudnych terenach mogą liczyć na zwrot nawet 65 proc.