Archiwum Polityki

Nałęcz nie pociągnął

Unia Pracy pozostanie osobną partią. Tomaszowi Nałęczowi, wicemarszałkowi Sejmu i wiceprzewodniczącemu UP, nie udało się przekonać swoich kolegów do przystąpienia całej formacji do Socjaldemokracji Polskiej. W piątek po Radzie Krajowej Marek Pol, szef UP, nie krył radości. W dusznej sali, gdzie odbywało się posiedzenie, zakomunikował dziennikarzom, że z 88 członków Rady Krajowej odeszli tylko: Tomasz Nałęcz i Jan Sztwiertnia, poseł z Bielska-Białej. Jeszcze przed Radą mówiło się o odejściu trzech innych posłów, m.in. Andrzeja Aumillera z Poznania, którzy jednak zdecydowali się w UP pozostać. – Większą odwagą jest trwać w formacji, którą się budowało – twierdzi Aumiller. Dodaje, że był obejrzeć, jak SdPl wygląda. – To jest partia centrowa, lewicy z tego raczej nie będzie. Jerzy Muller mówi z kolei, że nowej formacji się przygląda. – Na pewno decyzji nie podejmę przed kongresem partii. A kongres ma się odbyć 24 i 25 kwietnia. Ubytek posłów groził Unii Pracy zamianą klubu parlamentarnego w koło poselskie. W Sejmie Unia miała bowiem do tej pory 15 posłów, czyli minimum potrzebne do utworzenia klubu. Nic więc dziwnego, że nazwisko Nałęcza długo tkwiło na listach dwóch partii – UP i SdPl jednocześnie. Partię Marka Pola poratowali jednak zapisując się do klubu UP posłowie-związkowcy z SLD: Alfred Owoc i Bronisław Dankowski. Marek Pol obwieścił także powrót dawnych działaczy UP: Wiesławy Ziółkowskiej i Wojciecha Lamentowicza.

Polityka 15.2004 (2447) z dnia 10.04.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama