Archiwum Polityki

Co robić z seryjnymi?

Sprawa Andrzeja Kunowskiego (48 l.) skazanego przez sąd w Londynie na dożywocie za zabójstwo 12-letniej Macedonki wywołała prawdziwy skandal. Wyszło na jaw, że zwyrodnialec w 1996 r. uciekł z fałszywymi dokumentami z Polski, chociaż powinien siedzieć w kryminale. W Polsce Kunowski miał na swoim koncie co najmniej 30 gwałtów i czynów lubieżnych dokonanych przeważnie na nieletnich, był już wielokrotnie karany, ale na wolności zawsze powracał do popełniania przestępstw seksualnych.

Decyzje sądów penitencjarnych dotyczące Kunowskiego były wyjątkowo nieprzemyślane. W 1979 r. skazano go na 15 lat więzienia, ale po 12 latach, w 1991 r., udzielono mu warunkowego zwolnienia. Już po roku został ponownie aresztowany za gwałt (wyrok w 1993 r. – 4 lata). Na dwa miesiące przed końcem tej odsiadki sąd udzielił mu przerwy w karze z powodu choroby – rzekomej niedrożności żył (to wówczas udało mu się wyjechać za granicę). O poprzednim warunkowym zwolnieniu przy okazji zapomniano, chociaż, skoro ponownie zgwałcił, powinien odsiedzieć brakujące dwa lata.

Sądy penitencjarne działają biurokratycznie – podejmują decyzje, nie przewidując ich skutków. Przestępca seksualny na wolności w 90 przypadkach na 100 powróci do popełniania czynów karalnych. Wielokrotnie już w sądowych opiniach psychiatrycznych dotyczących takich osobników „z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością” ostrzegano, że ludzie dotknięci tzw. niepohamowanym popędem płciowym będą nadal gwałcić, a w krańcowych przypadkach zabijać.

Niedawno na wolność wyszedł Wiesław C., który pod koniec lat 70. zgwałcił i zabił cztery młode kobiety. Odsiedział 25 lat, na jakie go skazano.

Polityka 15.2004 (2447) z dnia 10.04.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama