Archiwum Polityki

Kazania bez ziewania

Rozmowa z ojcem  Leonem Knabitem, benedyktynem, o radości w smutnej Polsce

Katarzyna Janowska: – Cudzoziemcy dziwią się, że nawet radosne święta polscy katolicy przeżywają na smutno.

O. Leon Knabit: – Rzeczywiście, sporo u nas Polaków ponuractwa, a przynajmniej malkontenctwa. Często też zamiast śmiechu słyszy się najwyżej rechot lub chichotanie. Niepewność jutra rzuca się cieniem na społeczeństwo. Trudno uwolnić się od myśli, że wielu ludzi znalazło się, często nie z własnej winy, w bardzo trudnej życiowej sytuacji. Ta świadomość nie pozwala być beztroskim. Gdyby jednak pani trafiła do jakiejś religijnej wspólnoty, szczególnie młodzieżowej, czy na jakieś towarzyskie spotkanie, na pewno zobaczyłaby radość.

Pamięta ojciec sceny z Ewangelii, w których Pan Jezus się śmiał? Ja nie mogę sobie przypomnieć.

Nie ma takich opisów, ale wyobrażam sobie, że kiedy biegały za nim dzieci, musiał się uśmiechać. Gdy dyskutował z faryzeuszami, też pewnie nie miał ponurej miny. Wielkim szerzycielem radości był św. Franciszek. Kiedy bracia, widząc jego zażyłą przyjaźń z Klarą, zasugerowali, że przecież mógłby się z nią ożenić, tarzał się ze śmiechu po ziemi, aż się zorientowali, że nie trafili w sedno. A Franciszek zanosząc się od śmiechu powtarzał, że wspaniałą, cudną Klarę dać jemu, takiemu „nic”, to wspaniały kawał. Pismo św. jest księgą poważną. Ale Dzieje Apostolskie mówią o wielkiej radości wyznawców Chrystusa. Pan Bóg z pewnością ma poczucie humoru. Przykładem niech będzie historia z życia św. Faustyny. Mistyczka szła z kwiatami dla swojego spowiednika, do którego żywiła wiele sympatii i zaufania. Pan Jezus zastąpił jej drogę i ostro zapytał: dla kogo te kwiatki. Faustyna się zmieszała i natychmiast zaniosła kwiatki przed ołtarz.

Niedzielna msza święta często przebiega bez energii, wierni bywają znudzeni.

Polityka 15.2004 (2447) z dnia 10.04.2004; Społeczeństwo; s. 88
Reklama