O „Pasji” Mela Gibsona napisano i powiedziano już wiele. Warto jednak skomentować niektóre opinie na temat filmu [Dwugłos o „Pasji”, POLITYKA 11]. Jego zwolennicy w większości twierdzą, że jest on zgodny z przesłaniem Ewangelii, a ludziom wyznającym inne religie i ateistom przekazuje, w co my, chrześcijanie, wierzymy. Mam co do tego wątpliwości. Niechrześcijanom rysuje się tu obraz wiary w skatowanego i umierającego w potwornych męczarniach Syna Bożego, który później powstaje z martwych. Reżyser kładzie tak wielki nacisk na okoliczności i samą śmierć, że fakt zmartwychwstania zostaje zepchnięty na dalszy plan. A przecież to właśnie zmartwychwstanie Chrystusa stanowi fundament chrześcijaństwa. Cóż z tego, że Jezus umarł na krzyżu za nasze grzechy, gdyby później nie zmartwychwstał? Wtedy o zbawieniu nie mogłoby być mowy. W odpowiedzi na sceptycyzm niektórych z pierwszych wyznawców chrześcijaństwa w kwestii zmartwychwstania ciała, święty Paweł pisze w pierwszym liście do Koryntian, że „jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wiara wasza; jesteście jeszcze w grzechach swoich” (15, 17). (...)
„Pasja” nie powinna być traktowana jako coś więcej niż osobista interpretacja Nowego Testamentu przez Gibsona i film, który jest wierny Ewangeliom, nie musi być stuprocentowo wierny prawdziwym wydarzeniom. W końcu Ewangelie nigdy nie miały uchodzić za teksty historyczne, ale jako narzędzie pomocne w szerzeniu nowej religii w ówczesnym cywilizowanym świecie, czyt. Cesarstwie Rzymskim.
Sławomir Górniak,
Wrocław
•
Moja wyobraźnia nie była dotąd w stanie, na podstawie Ewangelii i tradycyjnych misteriów Kościoła, stworzyć wizji męki Jezusa, która poruszyłaby mnie choć w części tak jak zdruzgotała mnie „Pasja”.