Archiwum Polityki

Polityka i obyczaje

Posłanka Joanna Sosnowska, która przeszła z SLD do SdPl, skarży się, że byli koledzy partyjni przesyłają jej bardzo nieprzyjemne esemesy, w tym nawet groźby w rodzaju: „Uważaj, co robisz, bo masz rodzinę”. Posłanka dowiedziała się też, że skrót ugrupowania, do którego przystąpiła, znaczy – Sojusz Dobrze Pachnących Leserów.

Jacek Arkuszewski ze Szwajcarii w liście do „Rzeczpospolitej” o zaskakującym debiucie SdPl: „Mamy dość zdumiewające zjawisko czy też zdarzenie: kilkanaście czy kilkadziesiąt osób zaczyna nazywać się nową partią polityczną, przedstawia program w gruncie rzeczy sprowadzający się do jednego zdania: Chcemy, żeby było dobrze – i już według ostatnich sondaży dwucyfrowy procent polskiego społeczeństwa wyraża do owej »partii« zaufanie. Mało tego, prawdziwe partie wydają się usilnie zabiegać o względy tego dziwnego tworu”.

Łukasz Perzyna w „Tygodniku Solidarność” o medialnym wymiarze wojny pomiędzy Janem Rokitą i Andrzejem Lepperem: „Obaj bohaterowie najgłupszej wojny nowoczesnej Polski przed kamerami prezentują się średnio. Każdy licealista przyzna, że Rokita to łysoń i okularnik, Lepper zaś kurdupel, któremu nie pomoże ani boks, ani solarium. Być może gdyby przywódcy PO i Samoobrony wyglądali jak Andrzej Olechowski czy Marian Krzaklewski, batalistyka nie byłaby im potrzebna”.

Czym się różni barbarzyńca od chama? Wyjaśnia prof. Jerzy Bralczyk w „Przeglądzie”: „Określenie barbarzyńca jest delikatniejsze niż cham. Jest zaczerpnięte z języka ludzi cywilizowanych. Jest dotkliwe i jednocześnie bardziej daje do zrozumienia, że przypisuje się komuś negatywne znaczenie.

Polityka 15.2004 (2447) z dnia 10.04.2004; Polityka i obyczaje; s. 122
Reklama