Archiwum Polityki

Pozwany przez artystę

Chciałem wyrazić moją głęboką wdzięczność artyście malarzowi Eugeniuszowi Geno Małkowskiemu za to, że pozwał mnie do sądu. Wdzięczność moja ma dwa źródła: osobiste i zawodowe. Osobiste, ponieważ jako pozwany znalazłem się w prześwietnym dziewięcioosobowym gronie składającym się z ministra kultury, byłych i obecnych szefów największych polskich państwowych galerii oraz czołowych krytyków sztuki. Okoliczność druga jest poważniejsza. Otóż zwyczajowo wszelcy pieniacze i nadwrażliwcy ciągają dziennikarzy po sądach na okoliczność artykułów, którymi poczuli się dotknięci. Tymczasem malarz Małkowski ściąga przed sąd dziennikarzy za to, że nic o nim nie pisali, a dyrektorów galerii za to, że go nie wystawiali. Zatem nie za grzech urażenia, ale zaniechania. Naszą obojętność na urok jego obrazów wycenił na 20 tys. zł „od głowy”, co daje okrągłą sumkę 180 tys. Przypadek ten ma przed sobą świetlaną przyszłość. Teraz aktorzy mogą pozywać reżyserów za to, że ich nie obsadzili w filmie lub telenoweli, a kompozytorzy – dyrektorów filharmonii i muzyków, że nie grają ich utworów. Poeci zaś mają szansę stawiać przed wymiarem sprawiedliwości każdego wydawcę, który ośmieli się odmówić wydania tomiku ich wierszy.

Wdzięczny więc jestem artyście Małkowskiemu, bowiem zmusi sąd do rozważenia precedensowego dylematu: czy kurator ma wystawiać, zaś krytyk pisać o tym, co uważa za ważne i ciekawe, czy też o tym, co za ważne i ciekawe, a zatem godne pokazania i opisania, uważa sam twórca. Każdego tygodnia na moje biurko spływa około 40 zaproszeń na przeróżne wystawy w całym kraju. I jestem pewien, że każdy z artystów jest przekonany, iż należy o nim napisać. Na szczęście sądem straszy tylko jeden.

Polityka 19.2004 (2451) z dnia 08.05.2004; Kultura; s. 53
Reklama