Archiwum Polityki

„Gazeta”: jubilatka po przejściach

Gazeta Wyborcza” ma już 15 lat. Zaczynała skromnie od kilku stron, a w maju 1989 r. była dostępna w siedzibach komitetów obywatelskich, które szykowały wyborcze zwycięstwo Solidarności w czerwcowych wyborach. Dzisiaj jest potężnym opiniotwórczym i wpływowym tytułem, bez którego nie można już wyobrazić sobie polskiego rynku prasy. – To symbol odejścia od komunizmu. Lekturę gazet zaczynam właśnie od niej – mówi Grzegorz Schetyna (PO). – To profesjonalna, bardzo ciekawa gazeta – wtóruje Marek Dyduch (SLD). – Bezstronna, krytyczna dla polityków różnych opcji, popiera zdrowy rozsądek niezależnie od tego, z której strony politycznej pochodzi, choć nie podoba mi się, że zamieszcza wywiady z ludźmi, których nie szanuję, na przykład z gen. Kiszczakiem – mówi Olga Krzyżanowska (UW). Jej zdaniem „GW” staje się bardziej centrowa, a część jej kolegów uważa nawet, że jest nadmiernie krytyczna wobec środowiska Unii Wolności, niegdyś jej naturalnego sojusznika. Również ludowcy woleliby być traktowani życzliwiej na jej łamach. Duże jej znaczenie, a nawet wpływ na rządy w kraju docenia nawet Robert Strąk (LPR), chociaż nie podoba mu się to, że „Gazeta” stała się „tubą laickiej lewicy”. Także Renata Beger (Samoobrona) uważa, że „Gazeta” przedstawia świat, w tym jej partię, w krzywym zwierciadle: – Nie chcemy ubezwłasnowolnić mediów, to absurd, że chcemy kogokolwiek zamykać do więzienia. Ludzie uczciwi nie muszą niczego się obawiać – dementuje ostatnie pogłoski o planach Samoobrony wobec mediów.

Politycy dostrzegają, że sprawa Rywina położyła się cieniem na wizerunku „Gazety” i nadszarpnęła jej reputację.

Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama