Archiwum Polityki

Kurosawa w klubie konesera

+++

Zrealizowane 19 lat temu arcydzieło Akiry Kurosawy „Ran” to swobodna ekranizacja szekspirowskiego „Króla Lira”. Barry Norman, jeden z najbardziej wpływowych krytyków brytyjskich, umieszczając ten film w antologii „100 najlepszych filmów stulecia” przypominał, że geneza dramatu Kurosawy tkwi raczej w szesnastowiecznej legendzie japońskiej o władcy, który podzielił swoje ziemie między trzech synów, a sam się oddalił, aby żyć w pokoju. Sędziwy, bo 75-letni reżyser zachował samurajski kostium i charakteryzację z teatru no, szekspirowskie wątki posłużyły mu zaś jedynie do uniwersalizacji przedstawionej historii. „Ran” znaczy chaos. Wyzwala go w filmie splot wielkich namiętności: miłości, chciwości, nienawiści i rozpaczy z powodu błędnej, tragicznej decyzji starca, pragnącego uszczęśliwić swoich spadkobierców. Ojcowski gniew i brak lojalności synów to tylko jeden z tematów. Innym, nie mniej ważnym, jest metafizyczny dystans, perspektywa – jak się wyraził reżyser – przedstawiająca ludzkie uczynki widziane z niebios. Arcydzieło Kurosawy ukazuje się w „Klubie konesera” – niezwykle cenionej przez znawców dobrego kina serii wydawanej przez Best Film. W ubiegłym miesiącu wydano w niej nagrodzoną Złotą Palmą w Cannes antywojenną groteskę „Underground” Emira Kusturicy oraz głośny dramat o losach pokolenia ’68 „Inwazja barbarzyńców” Kanadyjczyka Denisa Arcanda (Oscar 2003 w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny).

Janusz Wróblewski

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; Kultura; s. 66
Reklama