Archiwum Polityki

Wilbur chce się zabić

+

Duńska reżyserka Lone Scherfig, autorka komedii „Włoski dla początkujących”, która miała u nas powodzenie, podjęła się, we współprodukcji z Anglią, ekranizacji powieści obyczajowej „Wilbur chce się zabić” dziejącej się w Glasgow. Wilbur jest pesymistą i popełnia samobójstwa, które mu się nie udają, jego brat Harbour, przeciwnie, tryska energią. Bracia odziedziczyli po ojcu antykwariat. Przychodzi tam Alice z małą córeczką, by sprzedać parę książek, optymista Harbour zakochuje się i żeni się z nią. Profesjonalny samobójca Wilbur też budzi zainteresowanie kobiety, która prowadzi grupę samoanalityczną, jednak wyklucza go z seansów. W finale wszystko się zmienia: dynamiczny Harbour zapada na raka, Wilbur zaś przestaje się wieszać i dziedziczy rodzinę oraz sklep. Przepraszam, że wyjawiam paradoksalne zakończenie, ale i tak wszystko jedno. Mogła to być komedia losów ostatecznych, gdyby zrobiona była z anarchiczną fantazją, ale została potraktowana z ciężkim realizmem i takimże humorem. Szkoci nienawidzą Walijczyków; otóż Wilbur odcięty ze sznura opowiada o uczuciu śmierci, że jest ponure i głuche, „tak jakbym był w Walii”. Aktorzy nie są z Walii, ale zapewne ze Szkocji: prowincjonalni.

Zygmunt Kałużyński

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; Kultura; s. 66
Reklama