Archiwum Polityki

Dziewczyna z perłą

+++

O samym Vermeerze piszemy w innym miejscu (s. 74). Ale w filmie „Dziewczyna z perłą” słynny malarz jest właściwie na drugim planie, za co część odpowiedzialności ponosi odtwarzający go znany angielski aktor Colin Firth. W komediach romantycznych jako mężczyzna szlachetny, lecz trochę nieśmiały („Dziennik Bridget Jones”) prezentował się znakomicie; tutaj dość monotonnie obnosi zbolałą fizjonomię. Natomiast jego służąca Griet, która przemieni się w modelkę, tytułową dziewczynę z perłą, jest naprawdę doskonała. Gra ją Scarlett Johansson, dobrze znana widzom, którzy obejrzeli „Między słowami”. O osiemnastoletniej Scarlett (imię dostała na cześć bohaterki „Przeminęło z wiatrem”) pisze się dziś w branżowej prasie długie artykuły, składające się właściwie z samych zachwytów, takich np. jak porównania do Lauren Bacall. Na wszystkie te pochwały naprawdę zasłużyła dopiero rolą w „Dziewczynie z perłą”. To już nie utalentowana nastolatka, to prawdziwa gwiazda! Film jest debiutem kinowym Petera Webbera, podobnie jak debiutem literackim była książka Tracy Chevalier „Dziewczyna z perłą”. Rzadko zdarzają się dwa tak udane debiuty. Webber zajmował się wcześniej historią sztuki, co widać na ekranie – reżyser doskonale porusza się w historycznej rzeczywistości holenderskiego złotego wieku, w czym pomógł mu autor zdjęć Eduardo Serra (nagrodzony za tę pracę na kilku festiwalach, w tym na łódzkim Camerimage 2003). Najpoważniejszym problemem, przed jakim stanęli autorzy adaptacji, była sprawa narratora – w książce to służąca Griet opowiada w pierwszej osobie swą historię. W wersji kinowej monolog zza kadru nie jest potrzebny, narratorem jest bowiem obraz, zwłaszcza twarze głównych bohaterów, portrety do powieszenia na ścianie.

Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; Kultura; s. 67
Reklama