Jeśli nie wchodzicie do polityki z wielką wewnętrzną pogodą, odrobiną buddyzmu albo sielskiej mądrości – będziecie jak piłeczka pingpongowa, obijana przez nieprzyjazne rakiety.
Jean-Pierre Raffarin
premier Francji
Tak po przegranych wyborach regionalnych premier Francji opisywał swą codzienną pracę dziennikarzowi tygodnika „Paris Match”. Jak ulał pasuje do premiera Marka Belki?
Nigdy nie chciałam i nie zamierzałam być premierem.
Sonia Gandhi
liderka indyjskiego Kongresu Narodowego
Takie rzeczy zdarzają się raczej w komediach filmowych: szefowa partii, która niespodziewanie wygrała wybory w największej demokracji świata, nie chce skonsumować zwycięstwa, czyli stanąć na czele rządu. Może i ma jakieś dobre powody: strach dzieci przed powtórką z ponurej historii dynastii Gandhich (zamachy na teściową i męża), obawa przed rewanżem przegranych rywali – indyjskich nacjonalistów, którzy wytykają Soni jej pochodzenie z chrześcijańskiej Europy i nie najlepszą znajomość języków. Wątpliwe, by wyborcy Kongresu uznali te powody: chcą się cieszyć zwycięstwem, a nie błagać Sonię o zmiłowanie. Jeśli to ma być komedia, to chyba czarna.
Za moje występy we wszystkich filmach dałbym sobie tróję.
Tom Hanks
amerykański aktor filmowy, dwukrotny zdobywca nagrody Oscara
To się nazywa samokrytycyzm – i to w Hollywood! Może Sonia Gandhi (patrz wyżej) znalazłaby w sobie dość politycznej odwagi, gdyby pożeniła stoicyzm Raffarina (patrz jeszcze wyżej) z pokorą Hanksa. Politycy też się mogą czegoś nauczyć od aktorów.