Archiwum Polityki

Pojutrze

++

Film Rolanda Emmericha „Pojutrze” mrozi krew w żyłach. Straszy, ale w sposób wyrafinowany, opowiadając we współczesnym kontekście historię, która wydarzyła się 10 tys. lat temu – nastanie epoki lodowcowej. Historię, która może się powtórzyć, zwłaszcza że człowiek – sprawca globalnego ocieplenia – aktywnie pomaga jej nadejść. Dlaczego ocieplenie prowadzi do zlodowacenia północnej półkuli, i to szybciej niż ktokolwiek mógł przewidzieć – tłumaczą w filmie mądrzy naukowcy. Niestety, nie słuchają ich głupi biurokraci, w imię doraźnych interesów odrzucający wszelkie kosztowne plany naprawy klimatu. Dlatego grozi nam powtórzenie losu mamutów. „Pojutrze” straszy, a w utrzymaniu nastroju grozy przez dwie godziny pomaga dynamiczny montaż i doskonałe efekty specjalne. Ale w istocie jest filmem optymistycznym. Już raz, właśnie 10 tys. lat temu, ludzie przeżyli, w przeciwieństwie do mamutów, epokę lodowcową. Trzeba tylko uczyć się na błędach. Bo ludzie, choć bywają głupi, to jednak z natury są dobrzy, czego dowieść mają słodkie obrazki, gdzie każdy pomaga każdemu, bogaty biednemu, biały czarnemu i na odwrót. „Pojutrze” jest filmem globalnie politycznie poprawnym, w którym cnotami i inteligencją sprawiedliwie obdzielono przedstawicieli wszystkich ras i warstw społecznych. Bo wobec totalnego zagrożenia podziały tracą sens, trzeba się zjednoczyć. Kluczem do sukcesu jest, rzecz jasna, wierność ideałom i miłość. Temperatura gorących serc roztapia lody i te prawdziwe, i te metaforyczne. „Pojutrze” zrealizowany jest zgodnie ze wszelkimi kanonami bajki, w której jest miejsce na strach, ale która obiecuje, że prawda zwycięży, a dobro będzie nagrodzone. Morał tej bajki na zakończenie filmu wypowiada jasno i wyraźnie wiceprezydent USA, któremu w tym celu dane było uniknąć przykładnego zamarznięcia.

Polityka 22.2004 (2454) z dnia 29.05.2004; Kultura; s. 60
Reklama