Archiwum Polityki

Zawieszony za Norymbergę

Prosiliście, aby przysłać anegdoty ze szkolenia wojskowego studentów [art. „Luz pod maską”, POLITYKA 15, dot. wspomnień ze Studium Wojskowego UW – red.]. No to posłuchajcie... To był chyba rok 1965. Studenci historii, polonistyki i Bóg wie jeszcze czego siedzieli w składzie kompanii w Studium Wojskowym UW na zajęciach z historii najnowszej. Zajęcia prowadził pod nieobecność właściwego wykładowcy pułkownik Matuszczyk – saper. Czytał z kartki coś tam o procesie norymberskim, no ale oczywiście nikt nie słuchał. Co do mnie, grałem w okręty i byłem bliski zatopienia trójmasztowca należącego do armady Ludwika Lewina, późniejszego korespondenta BBC i PAP w Paryżu. Siedliśmy przezornie w ostatniej ławce, ponieważ pojedynek trwał już nie pierwszy dzień.

Pułkownik wypowiedział ostatnie słowo wykładu i przystąpił do przepytywania podchorążych. „Wy – wstańcie”, usłyszeliśmy i zobaczyliśmy wskazujący palec. Spłoszony Lutek wstał. „Nie wy, a wy” i wskazał tym razem na mnie. Wstałem. „Wymieńcie mi, student, skazanych w Norymberdze, tylko bez Hitlera, bo on już nie żyje”. Istotnie, nie żył. Pozostali w zasadzie również, ale jakby nagle ożyli, tyle że nie pamiętałem ani jednego nazwiska.

W sali panował gwar. Zacząłem cicho: „Goering”. „Glośniej”. „Goering!”. Na sali jakby ciszej. „Himmler”. „Glośniej!”. „Himmler!”. I nagle moja pamięć zanikła. Himmler zamienił się w jednomasztowca, a kolejny skazany był chyba niewidoczną łodzią podwodną. Czas pędził jak szalony. Wtem dostrzegłem obok siebie kolegę z wydziału o niemieckim nazwisku.

Polityka 22.2004 (2454) z dnia 29.05.2004; Listy; s. 99
Reklama