Archiwum Polityki

Muza

++

Alma Schindler, dziś zapomniana, sto lat temu była chyba najsłynniejszą w Europie femme fatale, w której kochali się najwybitniejsi artyści secesyjnego Wiednia: od Klimta i Mahlera po Franza Werfla, znakomitego poetę i myśliciela, który po emigracji do USA zrobił karierę w Hollywood. Alma przyciągała ich nieprzeciętną urodą, wyrafinowanym gustem i znajomością sztuki (sama była utalentowaną kompozytorką). Z biograficznego filmu „Muza” Bruce’a Beresforda („Wożąc Miss Daisy”), poświęconego jej rozlicznym romansom, poza przypomnieniem faktów znanych badaczom tego okresu wynika jednak niewiele. Alma urodziła dwie córki Mahlerowi, usunęła ciążę, w której była z Oscarem Kokoschką, i była matką dziecka Waltera Gropiusa, znanego architekta. Motywacja postępowania bohaterki, nieźle granej przez Australijkę Sarah Wynter (wystąpiła m.in. w debiucie reżyserskim Janusza Kamińskiego „Stracone dusze”), pozostaje niejasna. Niby miała to być historia o potrzebie wolności; o niemożności zdobycia powodzenia zarówno w sztuce jak i w miłości, a wyszedł staroświecki melodramat pozbawiony tajemnicy i wielkich pytań, do jakich zachowanie Almy prowokuje.

Janusz Wróblewski

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 51.2003 (2432) z dnia 20.12.2003; Kultura; s. 76
Reklama