Prezydent Brazylii Luiz Ignacio da Silva, zwany powszechnie Lulą, musiał podjąć bardzo niewdzięczną decyzję. Zezwolił na uprawę soi modyfikowanej genetycznie. Jeszcze niedawno w kampanii wyborczej ten obrońca i ulubieniec mas zarzekał się, że nie ma nawet o tym mowy. Wspierał Ruch Ludzi bez Ziemi i drobnych farmerów w ich walce z latyfundystami, którzy domagali się legalizacji upraw genetycznego mutanta. Taka soja, co tu kryć, daje lepsze zbiory, a szczególnie sprawdza się w wielkich gospodarstwach. Teraz Lula zmienił zdanie. Na transgeniczną soję zdecydowała się od początku Argentyna, główny konkurent Brazylii, a nielegalny import sprawił, że od 10 do 30 proc. upraw i tak już było zainfekowanych transsoją. Antyglobalistom przybył nowy argument!