Archiwum Polityki

Rycie myszką

W Krakowie ruszyło Międzynarodowe Triennale Grafiki, największa i najbardziej prestiżowa impreza plastyczna w Polsce. I znów wraca pytanie: co jest dziś grafiką, czy komputery ostatecznie zniszczą tradycyjne techniki rytowania?

Wątpliwości od lat przeżywa pomysłodawca Triennale i kierujący nim od ponad 40 lat prof. Witold Skulicz. Na początku lipca tego roku wywołał on internetową dyskusję na temat kondycji grafiki. Wykorzystując tytuł książki Richarda Noyce’a „Grafika na krawędzi” pytał: „Jakie mechanizmy rządzą umysłami twórców, czy pojęcie »grafiki na krawędzi« w wydaniu anno 2003 ma faktycznie wymiar groźnego tsunami i co może przynieść grafice w perspektywie przyszłych lat?”.

Niepokój to uzasadniony. Przez długi czas wydawało się bowiem, że wielka rewolucja, która przeorała w XX w. sztukę, kompletnie zignorowała grafikę. Podczas gdy malarze torturowali płótna, a rzeźbiarze praktycznie wyparci zostali przez twórców instalacji, obiektów czy happeningów, graficy zdawali się niezagrożenie dłubać rylcem w zaciszach swoich pracowni. Światem sztuki wstrząsały kolejne „izmy”, artyści przekraczali wszelkie możliwe (i niemożliwe) granice, a tu, proszę: manufaktura jak za Rembrandta.

Oczywiście, pewne nowinki przenikały też nieśmiało do grafiki. A to zaczęto śmielej korzystać z technik drukarskich, a to eksperymentowano z fakturą papieru. Ale naprawdę zatrzęsło się dopiero wówczas, gdy artyści bez zahamowań zaczęli korzystać z dwóch przyrządów pomocniczych: aparatu fotograficznego i komputera. Żmudne rytowanie czy wytrawianie zastąpiła migawka i myszka. Teoretycznie wszystko było w porządku; wszak podstawową właściwością grafiki jest istnienie matrycy i powstających z niej odbitek. A tu matrycą jest negatyw lub zapis na twardym dysku. W praktyce jednak próba wprowadzenia do grafiki zdjęcia i digital printu oznaczała zakwestionowanie tradycji.

Polityka 40.2003 (2421) z dnia 04.10.2003; Kultura; s. 64
Reklama