Archiwum Polityki

Szkoła od Manna

Die Schule mit dem Nobelpreis? – konsystorz Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Polsce Michał Hucał rozkłada ręce. – Nic o niej nie wiemy. Po 1945 r. w historii luterańskich parafii na ziemiach polskich powstała czarna dziura. O szkole i kaplicy ewangelickiej w Obórkach, zbudowanej na początku lat trzydziestych za pieniądze Tomasza Manna z jego Nagrody Nobla, nigdy nie słyszeli.

Budynek szkolny ciągle stoi. Między Brodnicą a Rypinem, kilometr od drogi łączącej niegdysiejsze graniczne miasta Prus i Królestwa Kongresowego. Opuszczony, zaniedbany, za chwilę popadnie w całkowitą ruinę. Po lewej jedna sala lekcyjna, po prawej druga, w głębi kancelaria, na piętrze zapewne mieszkał nauczyciel z rodziną. Na zewnętrznej ścianie budynku widać tylko bliznę po przyległej do szkoły kaplicy. W jego spękanym murze urządzają sobie gniazdo pszczoły.

Hol niewielki. Na ścianie na wprost wejścia w latach trzydziestych wisiały portrety prezydenta Mościckiego i marszałka Piłsudskiego, a obok nich portret łaskawego fundatora, laureata literackiego Nobla z 1929 r., autora „Budden-
brooków” i „Czarodziejskiej góry”. Mościcki i Piłsudski wisieli w drewnianych ramach z powodów urzędowych. Szkoła bowiem, choć ewangelicka, włączona była w państwowy system edukacyjny i podlegała inspektorowi oświaty w Rypinie. Na Tomasza Manna kierownik szkoły i jedyny w niej nauczyciel pastor Gustaw Prill uzyskać musiał od władz oświatowych specjalne zezwolenie.

To była jedna z pięciu niemieckich szkół na terenie zamieszkanym przez kilka tysięcy mocno wrośniętych w tę ziemię Niemców. Zachodnioeuropejscy protestanci pojawili się na północy ziemi dobrzyńskiej – w widłach Pisy, Rypienicy i Drwęcy – po szwedzkim potopie, zaproszeni przez polskich panów. Zajmowali w ich dobrach tereny bagniste, po wojnach i zarazach prawie wyludnione. Pierwsi byli holenderscy menonici, którzy bardzo dobrze znali się na osuszaniu gruntów. Wyrywaną bagnom ziemię mogli później uprawiać dla siebie, oddając panu czynsz dzierżawny. Za menonitami przyszli luteranie i z czasem tych pierwszych całkiem zdominowali. Zgermanizowani Olędrzy – jak ich powszechnie zwano – którzy nie przystali do luteran, zasilili później podrypińską wspólnotę baptystów.

Polityka 40.2003 (2421) z dnia 04.10.2003; Historia; s. 66
Reklama