Archiwum Polityki

Przedsiębiorca rodzinny

Aleksander Gudzowaty podczas spotkania w Salonie „Polityki” w klubie Pod Jaszczurami podkreślał, że zawsze irytowała go unijna propaganda, głosząca, że naszym głównym interesem są pieniądze, jakie możemy z Unii otrzymać. Dużo większą korzyścią są bowiem procedury postępowania, np. przy podziale środków, wyzwanie konkurencyjne i ożywienie intelektualne.

Fakt, że problem przystąpienia do Unii zajął tak wiele czasu w rozmowie z publicznością, może zaskakiwać, gdyż gość Salonu zawsze przedstawiał się jako przeciwnik procesów globalizacyjnych. Sam jednak uznał, że z czymś, co nieuchronne, nie ma sensu walczyć i trzeba spojrzeć na to, co może być pożytkiem. Stąd też tak mocno podkreślał przede wszystkim wyzwanie konkurencji, a także wyzwanie dla całej klasy politycznej, która będzie musiała powoli zmieniać standardy swego postępowania, które są dziś bardzo niskie. – Politycy jako animatorzy prawa – mówił – żyją swoim własnym życiem, a nas dostrzegają raz na cztery lata jako tak zwany elektorat.

Gudzowatego pytano o jego nowe przedsięwzięcia związane z realizacją części offsetu w USA (będzie eksportował do Stanów polskie produkty wartości ok. 700 mln dol.), oraz na Bliskim Wschodzie, ale także o sprawy związane z bieżącymi wydarzeniami politycznymi. Na pytanie o stosunek do sprawy Rywina odpowiadał: – Cała ta sprawa jest dość śmiesznym spektaklem. Czyni on wielką szkodę szerzeniu w społeczeństwie kultury prawnej. Zresztą nazwisko Rywina zostało tu nadużyte. On próbował nakłaniać do czynu niedozwolonego i od ścigania tego jest kodeks karny i odpowiednie organa państwa. Cała reszta dotyczy zachowań polityków nieustannie poszukujących grupy sprawującej władzę. Tymczasem takich grup w Polsce jest wiele, powszechną praktyką polityków wszystkich kolorów była akwizycja pieniędzy na rzecz funduszy partyjnych.

Polityka 40.2003 (2421) z dnia 04.10.2003; Salon Polityki; s. 98
Reklama