Archiwum Polityki

Zarabiają na sprawie Rywina

Dotychczasowa działalność sejmowej komisji śledczej badającej tzw. sprawę Rywina kosztowały organa ścigania prawie 350 tys. zł. Są to m.in. billingi telefoniczne, zabezpieczanie materiałów operacyjnych i wykonywanie ekspertyz. Warszawska Prokuratura Apelacyjna wydała już na ten cel 248 tys. zł, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego – 99,6 tys. zł, a Komenda Główna Policji – 1,8 tys. zł. – Dotychczas najkosztowniejsze było zbadanie przepływów pieniędzy między TVP a firmą Lwa Rywina – przypomina Tomasz Nałęcz, przewodniczący komisji.

Komisja nie ma odrębnego budżetu, a wszystkie jej wydatki pokrywane są z budżetu Kancelarii Sejmu. W Sejmie powstaje właśnie dokument sumujący te wydatki. Wiadomo, że z sejmowej kasy opłacane są niektóre ekspertyzy prawne, wynagrodzenia doradców komisji, dodatki dla „funkcyjnych” w komisji, a także zwroty wydatków przesłuchiwanych przed komisją osób (np. utrata zarobków w dniu przesłuchania). Za udział w komisji dodatkowe wynagrodzenie przysługuje przewodniczącemu komisji (20 proc. uposażenia, czyli 1796 zł brutto) i jego zastępcom (po 15 proc., czyli 1347 zł). „Zwykli” członkowie komisji nie dostają żadnych pieniędzy. Nałęcz też nie pobiera dodatku, gdyż nie przysługuje mu on jako wicemarszałkowi Sejmu. Dotąd na wynagrodzenia wiceprzewodniczących z sejmowej kasy poszło 21,5 tys. zł. W tej chwili przy komisji zatrudnionych jest ośmiu stałych doradców. Zarabiają do 3,4 tys. zł miesięcznie.

Polityka 41.2003 (2422) z dnia 11.10.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama