Archiwum Polityki

Ordynacja kobiet

W  artykule Ewy Winnickiej [„Z żoną przy stole”, POLITYKA 38, o pierwszej Polce, która została pastorem] przytoczone zostało niefortunnie zdanie niżej podpisanego: „Im dłużej jakiś kościół funkcjonuje w Polsce, tym bardziej się usztywnia”. Wymaga ono dopowiedzenia.

W Kościele ewangelicko-augsburskim (...) dla kobiet przewidziana jest jedynie posługa diakona, który może wykonywać niemal wszystkie czynności kościelne ewangelickich księży (służba Słowa Bożego, chrzty, pogrzeby, śluby, pomoc przy rozdawaniu Wieczerzy Pańskiej, katechetyka) bez możliwości sprawowania samej Eucharystii i obejmowania funkcji proboszcza. Kobiety ubiegające się o ten urząd zdają te same egzaminy kościelne, które zdają mężczyźni, ale nie przysługuje im tytuł minister verbi divini („sługa Słowa Bożego”).

Sceptycyzm Kościołów ewangelickich w Polsce wobec ordynacji kobiet ma złożone źródła. Z jednej strony, ze względu na zdecydowanie negatywne stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego, wypływa z obawy przed zerwaniem dialogu ekumenicznego. Z drugiej strony to troska o własną religijną tożsamość, którą starsze pokolenie duchownych uważa za zagrożone przez próby wprowadzenia „nowej” praktyki kościelnej. Uznaje się więc ordynację kobiet za naruszenie ewangelickiej tradycji i odejście od wierności wobec „wiary ojców”. (...)

Jak wykazały badania (Maja Golec) przeprowadzone wśród wiernych ewangelickich parafii: warszawskiej (bez kobiety jako diakona) i krakowskiej (z kobietą pracującą przy parafii) – sympatie dla instytucji duchownego-kobiety rosną wyraźnie, kiedy dana społeczność spotyka się z osobą z charyzmą.

Zbigniew Pasek,

UJ, Kraków

Polityka 41.2003 (2422) z dnia 11.10.2003; Listy; s. 105
Reklama