Archiwum Polityki

Żagle samotne

Na końcu nabrzeża przy gdyńskim Skwerze Kościuszki spacerowiczów obserwuje z postumentu Józef Conrad-Korzeniowski, wielki pisarz, marynista i żeglarz. Stoi plecami do morza. – To nie przypadek – zauważa pewien kapitan żeglugi wielkiej. – Odwróciliśmy się plecami do wody. Statki pływają pod obcymi banderami, marynarze pracują u zagranicznych armatorów. A żeglarstwo? – Nie ma już prawdziwego żeglarstwa – ogłasza kapitan. – Komercyjne rejsy dla bogatych – oto codzienność.

Żaglowców, symbolu i chluby Polski morskiej, ostało się niewiele. „Dar Młodzieży” służy pod banderą Akademii Morskiej w Gdyni i szkoli studentów tej uczelni. „Pogoria” należy do stowarzyszenia STA, korzysta z pomocy miasta Gdynia. „Fryderyk Chopin” to własność Kredyt Banku, armatorem „Zawiszy” jest ZHP, „Kapitana Głowackiego” Polski Związek Żeglarski. Za rejsy na tych jednostkach trzeba płacić i to niemało. Organizują co prawda tzw. szkoły pod żaglami, według starego pomysłu kapitana Krzysztofa Baranowskiego, ale rzecz jasna za pieniądze. Jest jeszcze „Oceania”, należąca do Polskiej Akademii Nauk, i „Iskra II”, własność Marynarki Wojennej, oba żaglowce zamknięte dla amatorów pływania.

I to już wszystkie polskie statki żaglowe. Więc na czym mają pływać owe tysiące młodych ludzi, często z ubogich rodzin, by kształtować w walce z morskim żywiołem swoje charaktery?

Żeglarz nie chce być lekarzem

Największa fregata polskiej floty żaglowej „Dar Młodzieży” wypływa w rejs ze studentami gdyńskiej Akademii Morskiej. Na nabrzeżu rodziny żegnają kandydatów na marynarzy. Przemek Sieczka z Jarosławia, student II roku, trochę się boi. Pierwszą morską praktykę zaliczył na motorowcu „Horyzont II”. – To nie było przyjemne – wspomina. – Przeszedłem chorobę morską. Jak będzie teraz?

Morze wygląda spokojnie, ale Przemek wie, że pogoda w każdej chwili może się zepsuć. Obserwuje niebo. Najpierw pojawią się cirrusy (pierzaste chmurki), po nich cirrostratusy – to już pewne jak w banku, że zacznie wiać. A kiedy słońce przesłonią cumulonimbusy, niebo przeszyją błyskawice, zerwie się najpierw szkwał, potem wicher i spadnie ulewa.

Polityka 41.2003 (2422) z dnia 11.10.2003; Na własne oczy; s. 116
Reklama