Archiwum Polityki

Mknące koguty

Radiowozy ruszają za uciekającymi kierowcami kilka razy dziennie. O pościgach zaczyna być głośno, gdy dochodzi do tragedii. Wtedy pojawiają się pytania o umiejętności funkcjonariuszy i konsekwencje spowodowanych wypadków. Dla policjantów są one podwójne: to oni, a nie uciekinier, odpowiadają za spowodowane przez siebie szkody.

Funkcjonariusze wychodzą z założenia, że ktoś, kto ucieka, najwidoczniej ma do tego powód. Dlatego radiowóz rusza nie tylko za rabusiem, który dopiero co obrobił bank, lecz także za większością kierowców niezatrzymujących się na wezwanie. Policja nawet nie liczy takich akcji. Rzecznik KGP podkomisarz Marcin Szyndler mówi, że w ponad 90 proc. przypadków kończą się one po 200–300 m. – Kierowcy, jeśli przytomnie myślą, szybko dochodzą do wniosku, że ucieczka niewiele im pomoże. Gdy nie mają nic poważnego na sumieniu, sami się zatrzymują. Jeśli policjanci o zlekceważeniu ich sygnału do zatrzymania doniosą sądowi grodzkiemu (a z reguły tak robią), trzeba się liczyć z wydatkiem do 5 tys. zł. Taka jest górna granica wysokości kary grzywny, którą można wymierzyć niefrasobliwemu kierowcy. Dochodzi jeszcze zatrzymanie prawa jazdy i punkty karne. Jeśli w trakcie ucieczki zostanie popełnione przestępstwo, sprawą zajmie się prokurator.

Od którego momentu jazda za kimś zasługuje na miano pościgu,

policjanci nie potrafią powiedzieć. Podkreślają za to, że dbają o zminimalizowanie niebezpieczeństwa związanego z gonitwą 200 km/h przez centrum miasta. Najskuteczniejszą metodą jest niedopuszczenie do takiej sytuacji. Dlatego gdy policjanci widzą, że samochód nie zamierza się zatrzymać, organizują blokady. Rzecznik KSP komisarz Marek Kubicki zapewnia, że warszawska policja jest do nich świetnie przygotowana. – W każdej dzielnicy całą dobę jest po pięć, sześć radiowozów i jeden lub dwa patrole drogowe. W razie napadu funkcjonariusze, którzy pełnią służbę w okolicy, automatycznie blokują newralgiczne miejsca. Tyle że nie zawsze blokują szczelnie. Ściganym kierowcom zdarza się przejechać przez chodnik kilka centymetrów od maski radiowozu lub staranować stojący w poprzek drogi samochód.

Polityka 42.2003 (2423) z dnia 18.10.2003; Kraj; s. 36
Reklama