Grażyna Torbicka: – Po raz drugi spotkał się pan na planie filmowym z braćmi Coen, tym razem w komedii romantycznej „Okrucieństwo nie do przyjęcia”, w której gra pan luksusowego adwokata, specjalizującego się w przeprowadzaniu spraw rozwodowych małżeństw z wyższych sfer. Lubi pan takie postaci i taki gatunek jak komedia romantyczna?
George Clooney:– Bardzo lubię! Tym bardziej jeżeli reżyserują Joel i Ethan Coenowie, z którymi zawsze jest o wiele ciekawiej niż z innymi twórcami. Naprawdę bawi ich to, co robią, i innym również tę zabawę zapewniają. Dla mnie jest to na planie bardzo ważne. Nie znoszę pracować z ludźmi nieprzystępnymi, nieszczęśliwymi.
Gra pan w „Okrucieństwie” bardzo próżnego człowieka. Czy pan sam nie jest odrobinę próżny? Jak wiele próżności w sobie może aktor zaakceptować?
Przyznaję, jestem bardzo próżny. Na przykład lubię moje zęby i moje włosy, co zresztą Coenowie umieli wykorzystać. Jak pani pamięta, w filmie Joela i Ethana „Bracie, gdzie jesteś?” włosy odgrywały istotną rolę. Więc teraz powiedzieli mi: OK, dla odmiany możemy zrobić film, w którym zagrają twoje zęby! Nie wiem, na jaki szczegół zwrócą uwagę w kolejnym filmie, w każdym razie bardzo bym chciał jeszcze z nimi pracować.
Wiele osób wciąż pamięta pana z serialu telewizyjnego „Ostry dyżur”, gdzie grał pan przystojnego doktora Douglasa Rossa. Czy zamierza pan wrócić tam, gdzie zaczynał, do telewizji?
Do telewizji wracam już niebawem i będę tam stale powracał, bo robię program na żywo zatytułowany „Fail Safe” („Zabezpieczenie Awaryjne”). Będziemy też robić drugi show o epoce Joe McCarthy’ego dla CBS. Ponadto z reżyserem Stevenem Soderberghiem robię widowisko dla HBO.