Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Pieśń o Rolandach

Polacy nie gęsi – pisał Mikołaj Rej. Okazuje się, że miał rację. Jak bowiem pamiętamy, gęsi kapitolińskie obudziły swoim jazgotem Marka Manliusza, który dzięki temu odeprzeć mógł wspinających się po murze i już już sięgających parapetu Galów. Rzymianie docenili fakt, że gęsi ocaliły Kapitol, poświęcili je Junonie i mieli odtąd w wysokim szacunku. My się drobiu zapieramy, i słusznie, gdyż polskie gęsi głupie jak gęsi nie zagęgałyby z tego najprostszego powodu, że nie odróżniłyby Gala od Rzymianina. Historyczną tę zadumę dedykuję armii polskiej pod dowództwem ministra obrony narodowej Jerzego Andrzeja Szmajdzińskiego.

Zaznaczam z góry, że nie ma w tym żadnej złośliwości. Mój najmłodszy synek Roland, któremu jedenaście wiosen, pasjonuje się wojskowością (wkurza mnie to, ale nie będę się z dzieckiem użerał w nadziei, że jak zmądrzeje, zajmie się czymś sensowniejszym). Otóż wyż. wzmiankowana latorośl wie, że rakiet jej imienia nie produkuje się we Francji od kilkunastu już lat. Ja o tym nie wiedziałem, więc przerażony, że potomek mimo młodego wieku nawiązał już kontakty z wywiadem wojskowym lub innymi służbami specjalnymi, poddałem go drobiazgowej i surowej indagacji. Okazało się na szczęście, że nie ma tu niczego trefnego. Odnośne informacje znaleźć można w każdym militarnym leksykonie, a nawet ilustrowanych książeczkach dla dzieci i młodzieży prezentujących dzieje francuskiego oręża od Rolanda (tym razem nie chodzi o synka ani rakietę, tylko tego z wąwozów Roncesvalskich) po Chiraca. Basia kazała mi przeprosić chłopaka, co zrobiłem z pokorą, ale jednocześnie trwożnym smutkiem na duszy. Bo jeżeli on wie, a najlepsi specjaliści armii Rzeczypospolitej (bo przecież do okupowania Iraku wysłaliśmy kwiat wojska, najkompetentniejszych z kompetentnych) nie mają pojęcia, to jak my wyglądamy w świetle osławionych „standardów NATO” i co zgoła z obronnością kraju?

Polityka 42.2003 (2423) z dnia 18.10.2003; Stomma; s. 106
Reklama