Archiwum Polityki

Terror codzienności

Rozmowa z amerykańskim reżyserem filmowym Godfreyem Reggio, autorem pokazywanej obecnie w kinach trylogii „Koyaanisqatsi”, „Powaqqatsi” i „Naqoyqatsi”

Janusz Wróblewski: – Podobno każdy akt twórczy poprzedzają iskry buntu i pragnienia. Przeciwko czemu pan się buntował, realizując swoją trylogię i jakie pragnienia te filmy w panu zaspokoiły?

Godfrey Reggio: – Bezpośrednią przyczyną powstania filmów była chęć powiedzenia „nie” technologicznej rewolucji. Moim zdaniem cywilizacja przemysłowa stwarza dziś wielkie zagrożenie, z czego, niestety, mało kto zdaje sobie sprawę. Warto zacytować Einsteina, który tłumacząc obrazowo tę sytuację powiedział, że ryba jako ostatnia pojmie, czym jest dla niej woda. Analogicznie – człowiek będzie ostatnią istotą, która zrozumie, czym jest dla niej technika. Ludziom wydaje się, że technologia jest neutralna i że jej wartość polega na użyteczności. Moim zdaniem to błąd. Technologia stała się naszą drugą naturą. Zmieniła całkowicie styl życia. Bez telefonów komórkowych, bez samochodów, bez rakiet kosmicznych i drapaczy chmur – nie wyobrażamy sobie już świata. Niebezpieczeństwo polega na tym, że ludzie zmieniają się pod wpływem tego, co widzą, słyszą, co jedzą i czego dotykają. Cokolwiek czynimy, wszystko to staje się naszym doświadczeniem i współtworzy świat, w którym się poruszamy. Technologia nie funkcjonuje obok nas. Ona nas przenika, oddychamy nią, w rezultacie stajemy się tacy sami jak ona.

W ten sposób tracimy nad nią kontrolę?

Niech pan sobie przypomni piękną powieść „Frankenstein” 18-letniej pisarki Mary Shelley, która już 200 lat temu przeczuwała to, czego dziś jesteśmy świadkami. Sztuczny twór stworzony przez bohatera jej książki zaczyna żyć własnym życiem. To samo dzieje się z cywilizacją przemysłową. Jest to moloch, nad którym straciliśmy panowanie. Uzależniliśmy się od niego i jesteśmy przez niego pożerani.

Polityka 43.2003 (2424) z dnia 25.10.2003; Kultura; s. 72
Reklama