Od momentu, kiedy w 1996 r. przyjęto program repatriacyjny, zza wschodniej granicy i Kazachstanu wróciło prawie 3 tys. osób o polskich korzeniach, które zdecydowanie chciały zostać Polakami. Dawno ucichł wokół nich szum medialny, niewiele więc wiadomo o procesie adaptacji nowych obywateli.
Pracownia Profilaktyki Problemowej, funkcjonująca przy Kuratorium Oświaty w Warszawie, zorganizowała szkolenia adaptacyjne dla rodzin, które przyjechały do kraju po 2000 r. Wzięło w nich udział 302 dorosłych i niepełnoletnich uczestników. Przy okazji zapytano ich o to, jak przebiega integracja. Przeprowadzający badania podkreślają, że w dalszym ciągu utrudniony jest kontakt badawczy ze starszym pokoleniem przesiedleńców. Jest ono dalej przekonane, że „z gadania nigdy nic dobrego nie wynika”.
Najczęstszym powodem rozczarowań nowych Polaków z Kazachstanu, Rosji, Ukrainy i Białorusi jest nieprzystawalność realiów polskich do wyobrażeń
, które zbudowali wcześniej na podstawie opowieści odwiedzających, a także swoich własnych krótkich wizyt. Wówczas to gospodarze stwarzali wizję względnego dobrobytu. Najbardziej boli więc zetknięcie z gospodarką rynkową. Zaskakuje życzliwość ludzi (25 proc. badanych) oraz niekompetencja urzędników i biurokracja (24 proc).
Ponad połowa ankietowanych (62 proc.), pytanych o ich obecne problemy, wskazuje na brak pracy i złą sytuację materialną. Tylko 33 proc. badanych miało jakiekolwiek zatrudnienie. Ponad 70 proc. rodzin ocenia swoją sytuację jako gorszą niż przed przeprowadzką.
Jednak 81 proc. uważa, że decyzja o przeprowadzce była słuszna. Prawie wszyscy badani optymistycznie patrzą w przyszłość.
Repatrianci zostali poproszeni o udzielenie rad następnym śmiałkom zza wschodniej granicy.